W Katarze chodniki są niemal puste, za to ulice zatłoczone. Komunikacja miejska, co prawda, działa, ale ceny taksówek powodują, że nikt sobie tym głowy nie zawraca. Kilka razy korzystałem z tego taksówkowego dobrodziejstwa w Dausze i chętnie opowiem Wam, jak to wygląda…

A opowiem Wam to, co powiedział mi taksówkarz z Etiopii. Na taksówkach jeżdżą tu jedynie ludzie z biednych państw, zarabiają niewiele, ale są pewnie w stanie coś odłożyć. Za kółkiem siedzą po 12 godzin dziennie. I to codziennie za innym kółkiem. Nikt tu nie jeździ własnym autem jak w Polsce. Rano przed rozpoczęciem pracy rozpoczyna się "walka o kluczyki" albo "losowanie kluczyków" - i nigdy nie wiadomo, czy trafi ci się akurat nowy czy trochę starszy samochód. Trochę podniszczony czy czysty. A przecież to wszystko wpływa później na szansę zarobku. Rano o dobre samochody toczy się więc walka. I właściwie już wtedy kierowcy osiągają spory poziom stresu. Tylko z kolorem sprawa jest jasna, bo wszystkie miejskie taksówki - a jest ich podobno około trzech tysięcy - są turkusowe (to chyba turkusowy, ale pewny nie jestem, bo znam dość podstawową paletę barw).

Do pracy przyjmowani są chyba wszyscy, którzy są w stanie utrzymać kierownicę, bo taksówkarze często nie wiedzą, gdzie jechać. Błądzą, zawracają, a nawet odmawiają kursu, tłumacząc się nieznajomością miasta.

Stawki za przejazd? Tzw. trzaśnięcie drzwiami: 4 riale (dla wyjaśnienia i żeby nie utrudniać: 1 rial katarski to w przybliżeniu 1 złoty). Kilometr w ciągu dnia: 1,2 riala, a w nocy: 1,8. Zdecydowanie taniej niż nad Wisłą, na co wpływ ma oczywiście cena benzyny. 0,8 riala za litr. Mniej więcej.

Zobacz również:

Pieniądze więc niewielkie, trudno uzbierać na wyprawę z rodziną do dobrej restauracji.

Dodatkową komplikacją, która totalnie denerwowała mojego rozmówcę, są korki. Jeździć po mieście praktycznie się nie da, a wiadomo - zarobek ze stojącej w korku taksówki jest niewielki. Trzeba więc kombinować - wspominałem Wam jakiś czas temu o nieuczciwym taksówkarzu, ale moim kolegom trafiła się lepsza heca. Kiedy dojechali taksówką do celu, licznik wskazywał 27 riali, ale kierowca zażyczył sobie 100. Kiedy zwrócili mu uwagę i wskazali na taksometr, wyraźnie zmiękł i zaproponował, by zapłacili 60.

Na mieście z łatwością złapiemy też takie "półoficjalne", nieoznakowane taksówki. Kierowca chętnie nas gdzieś zabierze, ale za "przysługę" życzy sobie przeważnie więcej niż regularna taksówka.

Podwózkę zdecydowanie lepiej złapać na ulicy. Jeśli zamówimy sobie taksówkę telefonicznie, to dopłacimy do rachunku jeszcze 4 riale. Jak to mówią: "co kraj, to obyczaj".