Waleczność Kostaryki wystarczyła, żeby przestraszyć Holendrów i walczyć z nimi w karnych. Louis van Gaal okazał się jednak wizjonerem, a Argentyna po raz kolejny prześliznęła się na tym mundialu do kolejnej rundy. Mundial sensacji, ale w półfinałach tylko stara, doświadczona gwardia.

Wczoraj w telewizyjnym komentarzu kilka razy dało się słyszeć nazwisko "Maradona". To Dariusz Szpakowski patrząc na Lionela Messiego nie mógł się powstrzymać i z uporem maniaka powtarzał nazwisko piłkarskiego boga sprzed lat. I nagle człowiek zaczyna patrzeć, liczyć... i okazuje się, że jednak ten Maradona wcale nie był tak zupełnie bez sensu. Bo oto ta wielka Argentyna, zawsze pełna gwiazd, zawsze wymieniana w gronie faworytów na jednym wydechu z Brazylią, Niemcami, czy Włochami wraca do półfinał mistrzostwo świata po 24 latach! Wtedy grała jeszcze z Maradoną.

Teraz ma nową wersję Maradony, czyli Messiego, ale Messi w fazie pucharowej zawodzi. Ze Szwajcarią miał co prawda asystę, ale jakoś po takim piłkarzu oczekuje się więcej. O ile jednak w fazie grupowej ciągnął grę "Albicelestes" to teraz kiedy każdy zespół potrzebuje właśnie lidera Messi jakoś tak ginie w szarości. I tak generalnie to mnie ta Argentyna zupełnie nie przekonuje.

Holendrzy przekonali mnie za to w meczu z Hiszpanią. Oj, bardzo byli przekonujący. Maski płatnych zabójców założyli za to w pojedynku z Meksykiem. Poczekali przyczajeni aż rywale wystrzelają wszystkie pociski i sami w cztery minuty zakończyli meksykańskie marzenia o ćwierćfinale. W meczu z Kostaryką przekonała mnie Kostaryka, a nie Pomarańczowi. Męczyli się niemiłosiernie, nie mieli też niezbędnego w piłce szczęścia. Słupek, poprzeczka - nic Holendrom nie sprzyjało, a reprezentacja z małego państwa w Ameryce Środkowej walczyła bardzo dzielnie i na pewno po tym mundialu zostanie zapamiętana - o statusie megagwiazd w ojczyźnie nawet nie wspominam.

Louis van Gaal, trener Holendrów okazał się za to wizjonerem, choć był o krok od okazania się trenerską fajtłapą. W 119 minucie zmienił bramkarza. Caspera Cillesena na karne zastąpił Tim Krul. Obronił dwie jedenastki, został bohaterem. Być może van Gaal wyszedł ze słusznego założenia, że jeśli przegra w karnych z Kostaryką to bez względu na to, kto stoi w bramce będzie w Holandii uznany za człowieka przegranego. A tak wyszło na jego, van Gaal jest Wielki!

"I dlatego to ja jestem waszym szefem a nie odwrotnie" - mógł spokojnie powiedzieć swoim piłkarzom po meczu charyzmatyczny szkoleniowiec.

Mieliśmy mundial cudów, niespodzianek i sensacji. Jak ktoś spojrzy na zestaw par półfinałowych to tego jednak nie zauważy. "Czarne konie" turnieju do w ćwierćfinałach poległy. W 2010 mieliśmy Urugwaj, w 2006 Portugalię, w 2002 Koreę i Turcję, w 1998 Chorwację, w 1994 Bułgarię i Szwecję. Cztery piłkarskie potęgi w półfinale mieliśmy więc po raz ostatni w 1990 roku. Były to Niemcy, Argentyna, Włochy i Anglia. Czyli nawet w tym aspekcie brazylijski mundial okazał się ciekawostką. O paradoksie - tyle niespodzianek i po 24 latach w końcu półfinał z kompletem faworytów...