Byłam wczoraj w sklepie. Zdarza się. Wam pewnie też.Tyle, że tę wizytę zapamiętam na dłużej.

Stoję w zwyczajowym ogonku do kasy. Za mną tłum, przede mną już prawie kasa. Zatopiona w rozmyślaniu nad tym, co jeszcze dzisiaj muszę zrobić zaczynam wykładać zakupy na taśmę. W głowie "odebrać dziecko ze szkoły, obiad w szkole, co n..." I w tym momencie (mniej więcej między masłem a serem) odzywa się kobieta, która stała za mną. "Proszę się nie bać, ja nie kradnę, chcę tylko pomóc"... Wiecie co ona robiła ??? Pomagała mi wypakować zakupy. Tak po prostu. Ludzki odruch, tyle że pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że ktoś tłumaczył się z tego, że mi pomaga i to tłumaczył się tym, że NIE KRADNIE.

Głupio się poczułam. Podziękowałam, uśmiechnęłam się, bo co więcej mogłam zrobić.

Może jestem przewrażliwiona, a może doczekaliśmy się czasów, w których domniemanie niewinności nie obowiązuje. Nawet w zwykłych, społecznych relacjach...