Nie było stanowczej odpowiedzi Polski na zapowiedzi wprowadzenia restrykcji wobec imigrantów zarobkowych. "Nie ma tematu" - tak wiceminister spraw wewnętrznych Piotra Stachańczyk bagatelizował list czterech ministrów - Wielkiej Brytanii, Niemiec, Austrii i Holandii, w którym szefowie resortów spraw wewnętrznych domagają się zaostrzenia prawa do swobody przepływu osób pod pretekstem wyłudzania świadczeń socjalnych.

Wiceminister Stachańczyk nawet zaczął konferencję prasową od zapewnień, że list nie stanowi żadnego zagrożenia dla swobody przepływu pracowników. Zacznę od pewnego wyjaśnienia - ani w liście, ani w dyskusji, która się odbyła, ani przez moment nikt nie kwestionował zasady przepływu osób - powiedział. Tymczasem kilkadziesiąt minut wcześniej niemiecki minister spraw wewnętrznych Hans Peter Friedrich zagroził wydalaniem osób, które żerują na niemieckim systemie socjalnym, zapowiadając także, że chce dla nich zakazu wjazdu. A to wymagałoby właśnie zmiany dyrektywy.

Interpretacja listu przedstawiona przez Stachańczyka jest chybiona. "Żerowanie na systemie socjalnym" - to tylko pretekst dla planów hamowania imigracji zarobkowej w UE. Albo wiceminister nie umie czytać tego typu dokumentów (także między wierszami), albo celowo nie podejmuje wyzwania. W liście wyraźnie sugeruje się zmiany istniejącego prawa (sankcje, propozycja zakazu wyjazdu). Tak właśnie, jako zagrożenie, sprawę interpretuje Komisja Europejska. Dlatego bardzo stanowczo podkreśla, że zasada swobody przepływu osób nie podlega negocjacjom. Obawia się więc, że ktoś chce ją renegocjować.

Polska straciła okazję do obrony podstawowej wartości Unii Europejskiej. Krótkowzroczność ministra może doprowadzić do tego, że sprawa będzie powracać. Atmosfera jest przecież przez cały czas podgrzewana. Nie teraz, ale za kilka lat może się okazać, że jednak pod naciskami dużych krajów prawa unijnych imigrantów, czyli w dużej mierze Polaków, zostaną ograniczone. Dopiero na moje pytanie i tylko w 11 minucie konferencji prasowej Stachańczyk zapewnił, że Polska nigdy nie zgodzi się na jakąkolwiek zmianę dyrektywy o swobodzie przepływu osób. O 11 minut za późno...