W obozie polskiej kawalerii pod Waterloo trwają ostatnie przygotowania do bitwy. Konie rżą podenerwowane, ale wśród naszych rodaków panuje dobry nastrój.

Kawalerzyści przed wyruszeniem na bitwę jedzą wspólny posiłek, na oficerskich stołach stoją kieliszki i lichtarze. Po obozie kręcą się markietanki, które dbają o swoich mężów, a w razie potrzeby opatrzą ranę. Potem już słychać tylko szczęk czyszczonych szabli, poprawianego sprzętu jeździeckiego, dopinanych klamerek przy siodłach. Tu możecie zobaczyć filmik oddający tę niezwykłą atmosferę zrobiony przez moją 10-letnia córkę.

Lęku nie ma, ale jest podniecenie i ekscytacja - śmieje się Maciej Zapaśnik, z 2 Pułku Ułanów Księstwa Warszawskiego przytrzymując narowistego konia. Nikogo tu nie zabijamy, więc i nam nic się nie stanie - dodaje. Wbrew pozorom to bardzo pokojowa impreza, bo  reprezentanci tych wszystkich narodów, które tu ze sobą walczyły wspólnie się bawią, zwłaszcza po bitwie - tłumaczy.

Podczas bitwy nie wszystko jednak da się przewidzieć. Trzeba słuchać rozkazów, dlatego do ostatnich godzin przeprowadzane są ćwiczenia. Konie jeszcze przed wyjazdem do Waterloo były szkolone, oswajane z hałasem i hukiem.

Dlaczego Polacy wspierają Napoleona? - pytam oficera w granatowym mundurze, Piotra Zalewskiego, z 1 Pułku Szwoleżerów Gwardii Napoleona. To proste: wróg naszego wroga jest naszym sojusznikiem. Napoleon był naszym naturalnym sojusznikiem, bo walczył z Rosją, Prusami i Austrią - tłumaczy. Ale dlaczego osobiście pan trwa przy cesarzu? - dopytuję. Jak to? - dziwi się Zalewski - z powodu honoru, tylko i wyłącznie z honoru. Słowo się dało, nie można go zerwać - odpowiada gwardzista Napoleona. Jednak nie ma szans na wygraną - dociekam. Medialnie Napoleon wygra te bitwę - śmieje się Zalewski - zawsze wygrywa, bo to on, a nie Wellington znajduje się na wszystkich plakatach przedstawiających i zapowiadających te bitwę.

Transmisja na żywo z bitwy będzie dostępna pod tym linkiem o godz. 20

(mn)