„Strefa euro z nowymi instrumentami i możliwościami decyzyjnymi to przyszłość integracji europejskiej” – stwierdził w drugim dniu szczytu w Brukseli Francois Hollande. Francuski prezydent nie pozostawia złudzeń co do zamiaru dzielenia Europy na strefę euro i resztę państw. Co więcej, twierdzi, że ma w tej sprawie poparcie Niemiec.

Zdaniem Hollande’a, strefa euro powinna mieć osobny budżet. Ta koncepcja powraca jak bumerang i oznacza ryzyko, że w przyszłości Polska będzie otrzymywać mniej pieniędzy, bo np. Niemcy nie będą chcieli płacić podwójnie: raz do budżetu UE i drugi raz do budżetu strefy euro. Udało się zażegnać niebezpieczeństwo uszczuplenia budżetu na lata 2014-2020, ale już kolejny nie będzie dla Polski tak hojny.

Hollande powiedział, że fundusz tylko dla strefy euro byłby przeznaczony między innymi na walkę z bezrobociem i tworzenie miejsca pracy dla młodych. Kraje strefy euro muszą iść dalej i szybciej  - zadeklarował. Kraje spoza strefy euro nie mogą ich powstrzymać - podkreślił. Dodał, że te państwa, które zamierzają przyjąć euro powinny być "stowarzyszone przy podejmowaniu decyzji". To bardzo ważne stwierdzenie, którego powinniśmy się uchwycić i jedyna szansa na to, by być przynajmniej w przedsionku euroklubu i wiedzieć, jakie podejmuje się w nim decyzje.

Hollande naciska także na dalszą integrację strefy euro w dziedzinie polityki socjalnej. Chce płacy minimalnej ustalonej na szczeblu europejskim. Dla Polski jest to nie do przyjęcia - byłoby zbyt kosztowne, a nasza gospodarka utraciłaby konkurencyjność.

Płaca minimalna w Polsce to około 500 euro. W krajach "starej Unii" to 1200-1800 euro. Na razie pomysł Hollande’a nie ma poparcia, jednak stworzenie specjalnych wyznaczników dla zatrudnienia czy zabezpieczeń socjalnych nie budzi już takiego sprzeciwu. To pierwszy krok w kierunku stworzenia w Europie dwóch systemów socjalnych.