"To będzie takie spotkanie dwóch dobrych znajomych, ale zdeterminowanych, żeby wygrać ten mecz. Jednak faworytem finału Ligi Mistrzów jest Bayern Monachium" - mówi ​Paweł Wojtala, przed laty piłkarz klubów Bundesligi, dziś dyrektor sportowy w Zagłębiu Lubin w rozmowie z reporterem RMF FM Patrykiem Serwańskim.

Patryk Serwański: Kiedy przechodził pan do ligi niemieckiej, to było jakieś spełnienie marzeń?

Paweł Wojtala: Na pewno to był krok do przodu. Wcześniej grałem pół roku w Widzewie. Byliśmy w Lidze Mistrzów, a Niemcy to był kolejny krok. Na pewno w tamtym momencie to było spełnienie marzeń.

W tamtym czasie Bundesliga była niezwykle mocna. Później był spory regres, a teraz niemiecka liga znów rządzi. Mało kto się spodziewał, że w finale Ligi Mistrzów będą dwie niemieckie ekipy.

Większa niespodzianka to na pewno awans Borussii, która w Bundeslidze w tym sezonie nie grała tak solidnie i równo jak Bayern, który poza małą wpadką z Arsenalem u siebie, właściwie nie zawodzi. Ten słabszy moment ligi niemieckiej przypadł na koniec lat 90., kiedy już stamtąd odchodziłem. Później wprowadzono obowiązek prowadzenie akademii, zaczęto szkolić młodzież i to przynosi efekty. W 2013 roku mamy dwie niemieckie drużyny w finale.

To początek niemieckiej dominacji? Tego pokolenia Reusa, Neuera czy Goetze?

Drużyny hiszpańskie, angielskie i włoskie nie będą chciały do tego dopuścić. Ale trzeba pamiętać, że Bundesliga pod względem organizacyjnym, finansowym jest teraz najzdrowszą ligą w Europie. Kluby nie mogą się zadłużać, przepłacać i teraz widać, że ten system działa. Bundesliga została za to nagrodzona, ale trudno przewidywać, czy to będzie długa dominacja.

Bayern w Bundeslidze strzelił ponad 90 bramek, stracił kilkanaście. Borussia była tylko nieco słabsza. Obie drużyny znają się jak łyse konie. Czy Jurgen Klopp może czymkolwiek zaskoczyć Juppa Heynckessa?

Jeżeli chodzi o taktykę czy sposób grania to nie może być mowy o żadnym zaskoczeniu. Bayern wydaje się faworytem, ale pamiętajmy: to jest tylko jedno spotkanie, a w takich sytuacjach Borussia potrafi zagrać wspaniałe mecze. To będzie spotkanie dwóch dobrych znajomych, ale zdeterminowanych, żeby wygrać ten mecz.

Nasi piłkarze zbyt często w finale Ligi Mistrzów nie grają. Poza takimi sukcesami, jak występ Jerzego Dudka w 2005 roku, przeważnie cieszy nas już to, że w finale na ławce rezerwowych siedział Tomasz Kuszczak, a teraz mamy aż trzech Polaków, którzy stanowią o sile swojego klubu.

To jest wspaniała sprawa. Oni decydują o obliczu drużyny. To jest radość, że trafili do tego zespołu i że tak w nim funkcjonują. Wszyscy znaleźli swoje miejsce w tym zespole, robią świetną robotę.

Marzy się panu, żeby po meczu, wysłać kilka kąśliwych SMS-ów do znajomych z Niemiec?

Oczywiście, ale moi znajomi pochodzą z rejonu, gdzie kibicuje się Borussii. Wiadomo, że jeśli ten klub wygra, to będzie wielka radość dla wszystkich kibiców w Polsce, ale w Niemczech także.

Jakie są pańskie przewidywania na finał? 90 minut czy może jednak dogrywka, karne?

Jedna i druga drużyna mimo wielkiego potencjału ofensywnego będą grały spokojnie. Możliwe, że zadecyduje jedna bramka, a najważniejsza będzie forma dnia.