Około 70 kilometrów pokonali już Mateusz Waligóra i Łukasz Supergan, którzy kilka dni temu rozpoczęli swoją wyprawę i chcą przejść przez całą największą wyspę świata, czyli Grenlandię z zachodu na wschód. Do przejścia mają w sumie 600 kilometrów. Poruszają się na nartach, ciągnąc całe zaopatrzenie na saniach. "Jesteśmy już w głębi wyspy. Powoli przyspieszamy" - opowiada Supergan w specjalnej relacji dla RMF FM. "W tej chwili przed nami wielka lodowa równina" - dodaje.

Waligóra i Supergan wyruszyli w zeszłym tygodniu z Kangerluusuaq. Chcą przejść ok. 600 km i dotrzeć do Isortoq, osady na wschodnim wybrzeżu największej wyspy świata. Wszystko, co potrzebne, ciągną na pulkach, czyli specjalnych sankach, które ze sprzętem i prowiantem ważą 70-80 kg.

Pierwszy etap wyprawy był trudny. Waligóra i Supergan musieli pokonać kilkadziesiąt kilometrów lodospadu - wymagającego technicznie terenu pełnego lodowych bloków i szczelin. Obecnie maszerują już po płaskim, powoli zdobywając wysokość.

Jesteśmy w tej chwili już w głębi wyspy. Około 70 kilometrów marszu za nami. Powoli przyspieszamy. Od kilku dni idziemy w poprzek największej wyspy świata, czyli Grenlandii, trawersując ją z zachodniego wybrzeża do wschodniego - relacjonuje Supergan. 

Mamy przed sobą łącznie 600 kilometrów i z tego przeszliśmy około 70. Przeszliśmy tę odległość dosyć klucząc przez nadbrzeżne lodowce, przez lodospady i tak naprawdę dopiero przedwczoraj wyszliśmy na względnie płaski teren. W tej chwili przed nami wielka lodowa równina, która bardzo powoli będzie wznosić się w stronę centrum Grenlandii. Na tę wznoszącą się równinę zaczynamy powoli wchodzić - dodaje podróżnik w specjalnym łączeniu z dziennikarzem RMF FM.

To, co w nagraniu słychać za mną w tle, to silny wiatr, który dzisiaj przyszedł i który szarpie naszym namiotem, a ostatnie dni były pod znakiem bardzo dobrej pogody. Mieliśmy idealne słońce i stosunkowo łagodny wiatr. Dzisiaj przyszła zmiana, ale ma potrwać mniej niż 24 godziny, więc już jutro po południu spodziewamy się, że wróci słońce i wróci dobra widoczność - mówi Supergan. 

Mamy nadzieję, że najbliższe dni będą dla nas dobre. Zapraszamy Was do śledzenia naszych postępów na RMF24.pl i trzymajcie kciuki za powodzenie całej wyprawy - kończy.

Dodał, że w ciągu ostatnich dni musieli poradzić sobie z kilkoma trudnymi sytuacjami. Najpierw pulki przejechały mi po stopie - obawiałem się złamania kostki. Potem Łukaszowi rozwaliły się sanie. Następnie wpadłem po udo do szczeliny. A potem zepsuł mi się w nocy zamek w śpiworze. Ze wszystkim sobie jakoś poradziliśmy. Humory dobre, siły jeszcze mamy, palce na miejscu - powiedział Waligóra.

Postępy wyprawy Mateusza Waligóry i Łukasza Supergana możecie śledzić TUTAJ 

Opracowanie: