"Wygraliśmy niżej, niż się spodziewałem, ale czuję, że to i tak wystarczy do wyjazdu na przyszłoroczne mistrzostwa świata" - mówi były reprezentant Polski w piłce ręcznej Artur Siódmiak. Jego młodsi koledzy wygrali wczoraj w Gdańsku z Niemcami 25:24 w pierwszym spotkaniu barażowym o wyjazd na mundial. Rewanż w sobotę w Magdeburgu.

Kacper Merk: Kto bardziej może cieszyć się z sobotniego wyniku?

Artur Siódmiak: Prawdę mówiąc, to żadna z drużyn, bo kwestia awansu pozostaje otwarta. Co prawda minimalnie wygraliśmy, ale to nie jest wynik, którego można bronić w rewanżu - sam spodziewałem się, że pojedziemy do Niemiec z większa zaliczką. Z drugiej strony, pokazaliśmy że jesteśmy drużyną nieobliczalną, co oznacza, że stać nas także na zwycięstwo w Magdeburgu. A proszę mi wierzyć: nie ma nic piękniejszego, niż pokonać takiego rywala przed jego publicznością. I czuję, że tak właśnie będzie.

Czy przez tych kilka dni, które pozostały do rewanżu, któraś z drużyn może coś wyraźnie poprawić Czy spotkanie w Magdeburgu będzie kopią tego z Gdańska?

Obie drużyny znają się doskonale, więc raczej trudno będzie im się nawzajem zaskoczyć. Moim zdaniem decydująca będzie dyspozycja dnia: to czy Sławomir Szmal znów zagra na genialnym poziomie, czy to jak rzuty karne będzie egzekwował - bezbłędny w sobotę - Bartosz Jurecki. Na razie wygraliśmy bitwę, ale żeby zwyciężyć w wojnie, trzeba będzie to powtórzyć.

A co dalej z polską piłką ręczną? Bo nie da się nie zauważyć, że w meczu z Niemcami pierwsze skrzypce grali wciąż ci sami zawodnicy, którzy już siedem lat temu stanowili o sile kadry.

Zgadzam się, że zmiana pokoleniowa, jaka dokonuje się w naszej kadrze, momentami odbija się na jej poziomie sportowym, aczkolwiek dobrze, że w drużynie pozostało jeszcze trochę ze starej gwardii: Sławek Szmal, bracia Jureccy czy Mariusz Jurkiewicz. Oni ciągną grę tej drużyny i mam nadzieję, że wytrzymają do mistrzostw Europy w 2016 roku, które odbędą się przecież w Polsce. Co będzie później, na razie boję się myśleć.