18-letni Eryk Goczał z Energylandia Rally Team wygrał już drugi etap Rajdu Dakar w kategorii lekkich pojazdów SSV (UTV). W środę był najszybszy na pętli wokół Hail. Duże problemy z powodu wypadku miał jego ojciec Marek, który stracił prowadzenie w klasyfikacji generalnej.

Jadący z hiszpańskim pilotem Oriolem Meną Eryk Goczał okazał się szybszy o 3.29 od Hiszpana Gerarda Farresa Guelli i o 6.50 od swojego wujka Michała Goczała. Wcześniej był najlepszy w niedzielę, stając się najmłodszym w historii Dakaru etapowym zwycięzcą.

Nie wiem - to był chyba etap wymyślony specjalnie dla mnie. Było tutaj dosłownie wszystko, o czym tak bardzo marzyłem. Przepiękne wydmy, piach, cudowne krajobrazy, naprawdę kapitalny odcinek. Nie brakowało też dziur, kamieni, bardzo technicznych miejsc. Bardzo lubię taką charakterystykę terenu. Wczoraj mieliśmy trochę problemów technicznych, ale wszystko udało się naprawić. Samochód spisywał się dzisiaj kapitalnie. Bawiłem się dzisiaj doskonale, mam nadzieję, że będzie jeszcze kilka takich etapów, jak ten dzisiejszy - mówił na mecie zwycięzca etapu, Eryk Goczał.

Dotychczasowy lider Marek Goczał na początku etapu przy próbie pokonaniu jednej z wydm zderzył się z innym pojazdem. Nikomu nic się nie stało, ale naprawy wymagało przednie zawieszenie jego samochodu, co kosztowało kilkadziesiąt minut. Ostatecznie kierowca "Energylandii" ukończył etap ze stratą 45.50 do syna.

Jesteśmy na mecie, chociaż to był bardzo trudny etap. Podjechaliśmy pod jedną z wydm trochę za ostro, musieliśmy odpuścić, bo groziło to dachowaniem w dół tej wydmy. Zjeżdżaliśmy na dół, aby spróbować jeszcze raz i wtedy uderzył w nas inny Maverick. Mieliśmy urwane koło. Naprawiliśmy to tak, jak tylko mogliśmy i na krzywym drążku i krzywym wahaczu dojechaliśmy do końca etapu. Jesteśmy na mecie i to jest najważniejsze. Rajd jest jeszcze bardzo długi i wszystko może się zdarzyć - podkreślił Marek Goczał. 

W końcu! To był tak naprawdę pierwszy odcinek specjalny w tegorocznym Dakarze bez żadnych przygód. Do strefy tankowania staraliśmy się trzymać dobre, równo tempo, wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku. Po tankowaniu spotkaliśmy się kilkoma ciężarówkami i ciężko się nam jechało w tym mokrym piachu. Ale jesteśmy na mecie, jestem bardzo szczęśliwy z naszego wyniku i jutro walczymy dalej! - zakończył Michał Goczał, który dzisiaj skompletował etapowe podium.

W klasyfikacji generalnej prowadzi Brazylijczyk Rodrigo Luppi de Oliveira o 14.04 przed Erykiem Goczałem i o 24.57 przed Litwinem Rokasem Baciuską. Marek Goczał jest czwarty ze stratą 28.39, a Michał Goczał szósty - 36.59 straty.

W rywalizacji samochodów w środę górę wzięło doświadczenie. Wygrał dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Francuz Sebastien Loeb (Hunter), który zaledwie o 13 sekund pokonał 14-krotnego zwycięzcę Dakaru swojego rodaka Stephane'a Peterhansela i o 1.50 dwukrotnego rajdowego mistrza świata i trzykrotnego triumfatora Dakaru Hiszpana Carlosa Sainza (obaj Audi z napędem elektrycznym).

Prowadzenie w rajdzie utrzymał czwarty w środę Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota), który o 18.18 wyprzedza Saudyjczyka Yazeeda Al Rajhi (Toyota) i o 18.52 Peterhansela.

Jakub Przygoński z Orlen Teamu na trasie wokół Hail uzyskał 13. czas (34.33 straty do Loeba), jednak po problemach na poniedziałkowym etapie zajmuje odległe miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą ponad sześciu i pół godziny do lidera.

Dzisiejsza trasa była dla nas bardzo trudna fizycznie. Jechaliśmy po piaskowych wydmach z camel grass, co było fizycznie trudne, bo samochód cały czas podskakiwał. Pierwsze 50 km mieliśmy w dobrym tempie, ale niestety w okolicach 70 km amortyzatory w aucie przestały działać poprawnie, więc auto zaczęło odbijać się po prostu jak piłka więc nie było szans, by jechać szybko i płynnie. Na pewno dziś z inżynierami będziemy pracować nad usunięciem awarii - skomentował Przygoński.

Wśród kierowców quadów ósmy był Kamil Wiśniewski. Kierowca Orlen Teamu stracił 32.22 do odnoszącego seryjnie zwycięstwa Alexandre'a Giroud. Francuz pewnie prowadzi po czterech etapach, a Polak jest ósmy z łącznym czasem gorszym o 1:57.20.

W gronie motocyklistów najszybszy był Hiszpan Joan Barreda Bort (Honda), o 16 s przed Chilijczykiem Pablo Quintanillą (Honda) i o 1.05 przed Amerykaninem Skylerem Howesem (Husqvarna). Prowadzenie w klasyfikacji generalnej utrzymał Australijczyk Daniel Sanders (GasGas). Drugi Howes traci do niego 3.33, a trzeci Argentyńczyk Kevin Benavides (KTM) 4.05.

W rywalizacji ciężarówek kolejne zwycięstwo odniosła jadąca Iveco czeska załoga Matrina Macika. Pozycję liderów utrzymali ich rodacy w Pradze kierowanej przez Alesa Lopraisa.

Środowy etap liczył 574,01 km, w tym 425 km to odcinek specjalny. W czwartek uczestnicy pokonają kolejną pętlę wokół Hail. Trasa liczy 645,04 km, z czego 373 km to odcinek specjalny.