Reprezentanci Polski w łyżwiarstwie szybkim, którzy w weekend startowali w zawodach Pucharu Świata w norweskim Hamar, utknęli na lotnisku w Monachium. W poniedziałek mieli wrócić do Warszawy. Plany pokrzyżowały jednak intensywne opady śniegu.

W poniedziałek, dziewięcioosobowa ekipa wyjechała busem z Hamar do Oslo, skąd mieliśmy samolot. Wystartowaliśmy z opóźnieniem, ale zamiast wylądować w Warszawie, znaleźliśmy się w Monachium - powiedziała trenerka kadry Ewa Białkowska. Kilkanaście godzin panczeniści spędzili na lotnisku. Dopiero wieczorem dostaliśmy posiłek oraz skierowania do hotelu. Pośpimy znowu niewiele, bo rano we wtorek planowany jest odlot - dodała Białkowska.