Polscy piłkarze ręczni już dwa razy spowodowali ewakuację hotelu, w którym mieszkają w Goeteborgu. Włączył się alarm i musiała interweniować straż pożarna. A winę ponosi... specjalistyczny sprzęt do fizjoterapii, który Polacy przywieźli ze sobą.

Zabraliśmy bardzo dobry sprzęt do fizjoterapii. To jest wysokoenergetyczny laser oraz zespół urządzeń do terapii falami ultradźwiękowymi z odpowiednimi przystawkami. Skutki ich działania były odczuwalne przez miejscową straż pożarną - wyjaśnił lekarz reprezentacji Maciej Nowak. Okazuje się, że laser po włączeniu i próbie przeprowadzenia jakichkolwiek działań powoduje reakcję przeciwpożarowego systemu alarmowego.

Za pierwszym razem wpadli tu strażacy w pełnym rynsztunku i przeprowadzili ewakuację hotelu. Okazało się, że to faktycznie wiązka naszego lasera wydziela chyba jakieś ciepło, a czujniki są tak czułe, że włącza się alarm. Zgłosiliśmy ten problem w hotelu i ustaliliśmy godziny 14-16, kiedy możemy przeprowadzać zabiegi dla zawodników- powiedział sekretarz Związku Piłki Ręcznej w Polsce Marek Góralczyk, który przebywa wraz z ekipą.

Pomimo tego ktoś w recepcji zapomniał o tych ustaleniach i następnym razem o 14.05, gdy pierwszy szczypiornista położył się na stole i uruchomiono laser, system alarmowy ponownie zadziałał. Teraz mamy już w pokoju założony inny czujnik i jest on wyłączony z tego systemu - dodał Góralczyk.