Na pół miliona euro premii mogą liczyć sportowcy z Singapuru, jeśli podczas tegorocznej olimpiady w Pekinie zdobędą złoto. Zdecydowanie mniej proponują Niemcy – tam złoty medal wyceniono na 15 tys. euro, Rosjanie zapłacą swoim zawodnikom po 50 tys. euro, a Polacy o 5 tysięcy więcej.

Hojność Singapurczyków nie dziwi. Prawdopodobieństwo, by któryś z tamtejszych sportowców stanął na najwyższym podium, jest bardzo nikłe. W historii dotychczasowych występów olimpijskich wywalczyli oni… jeden medal - srebrny w podnoszeniu ciężarów w 1960 roku w Rzymie.

Sporo złotych krążków z pewnością trafi do Amerykanów, Kanadyjczyków czy Niemców. Ci ostatni cztery lata temu w Atenach wywalczyli 48 medali. I dlatego dla tamtejszych sportowych władz złoto jest mniej warte. Za medale z najcenniejszego kruszcu zapłacą po 15 tys. euro.

Prawie 10 razy tyle złote medale warte są dla Grecji - 190 tys. euro. Srebrny medalista może liczyć na 130 tys., a brązowy na 70 tys. euro. Niemal cztery razy mniej - 50 tys. euro - warty jest złoty medal z Pekinu dla władz rosyjskiego sportu. Rosjanie mogą jednak liczyć na dodatkowe premie, m.in. ufundowane przez Gazprom. Lokalne władze także mogą fundować olimpijskim bohaterom mieszkania czy samochody. I dlatego w sumie wartość nagród dla mistrzów olimpijskich może wynieść ok. 350 tys. euro.

Polski Komitet Olimpijski złote medale pekińskich igrzysk wycenił na 200 tys. złotych, czyli ok. 55 tys. euro, i samochód osobowy. Srebrny medalista otrzyma 150 tys. złotych, a brązowy – 100.

Znacznie mniej od Polaków zarobią złoci medaliści z Japonii - 19 tys. euro, z Wietnamu – 5 tys. Złoty Białorusin otrzyma za to mieszkanie w Mińsku. Nagrody dla chińskich sportowców pozostają tajne.