Po 45 minutach fani Kanonierów zapewne tracili szanse na awans do kolejnej rundy Pucharu Ligi. Arsenal przegrywał z Reading 1:4. W drugiej połowie piłkarze z Londynu zdołali doprowadzić do dogrywki, a w niej zdobywali kolejne bramki. Mecz zakończył się niecodziennym wynikiem 7:5.

Piłkarze Arsene'a Wengera byli już jedna nogą poza rozgrywkami. Kanonierzy przegrywali już 0:4 i nawet jedna zdobyta przed przerwą bramka niewiele zmieniła. Pierwsze minuty to była lekcja w wykonaniu beniaminka Premiership. Wynik w 12 minucie wspaniałym wolejem otworzył Jason Roberts. Po kolejnych sześciu minutach zrobiło się 2:0. Dośrodkował Garath McCleary, a niefortunną interwencją popisał się Laurent Koscielny i pokonał stojącego w bramce Arsenalu Damiana Martineza. Obrońcy londyńskiej drużyny pewnie jeszcze się nie otrząsnęli, a Mikele Leigertwood zdobył kolejnego gola. Przed przerwą dla Reading trafił jeszcze Noel Hunt, a honorową bramkę dla Arsenalu zdobył tuż przed przerwą Theo Walcott.

Po przerwie piłkarze Arsenalu zaczęli grać bardziej ofensywnie i co ważne wreszcie byli skuteczni. Dość szybko drugą bramkę z podania Walcotta zdobył Oliver Giroud. W kolejnych minutach Kanonierzy nie potrafili jednak zdobyć kolejnych bramek. Dopiero w końcówce zrehabilitował się Koscielny, ale to ciągle było zbyt mało. Cud wydarzył się w piątej minucie doliczonego czasu gry. Do dogrywki doprowadził Walcott.

Tu Arsenal poszedł za ciosem. Przed zakończeniem pierwszej części dogrywki prowadzenie piłkarzom Wengera dał Marouane Chamakh, który wykorzystał zagranie Andrija Arszawina. To nie był jednak koniec emocji, bo do remisu zdołał doprowadzić Rosjanin z Reading - Paweł Pogrebniak. Do kanrych jednak nie doszło, bo w ostatnich sekundach dogrywki bramki zdobyli jeszcze Chamakh i Walcott (skompletował tym samym hat-tricka), a mecz zakończył się niecodziennym wynikiem 7:5. To był niewiarygodny mecz. Nigdy wcześniej nie grałem w podobnym - przyznał później Walcott.