Adam Waczyński zdobył 15 punktów i był najlepszym strzelcem reprezentacji Polski w wygranym meczu z Bośnią i Hercegowiną 68:64 na inaugurację mistrzostw Europy koszykarzy. „Walczyliśmy o sukces za wszelką cenę” – powiedział PAP.

Adam Waczyński zdobył 15 punktów i był najlepszym strzelcem reprezentacji Polski w wygranym meczu z Bośnią i Hercegowiną 68:64 na inaugurację mistrzostw Europy koszykarzy. „Walczyliśmy o sukces za wszelką cenę” – powiedział PAP.
Przemysław Karnowski i Andrija Stipanovic /SEBASTIEN NOGIER /PAP/EPA

Polacy zafundowali kibicom horror. W trzeciej kwarcie prowadzili już 51:34, ale rywale niebezpiecznie się zbliżyli, zmniejszając straty w czwartej odsłonie do dwóch punktów. 

Najważniejsze jest zwycięstwo, nieważne w jakim stylu. Staraliśmy się grać równo przez cały mecz, ale - jak to w koszykówce - wynik falował. Mieliśmy nawet 17-punktową przewagę, którą przeciwnicy niemal odrobili. Wiadomo, rywale też chcieli wygrać. Zwycięstwo zawdzięczamy obronie w czwartej kwarcie - skomentował Waczyński. 

Zawodnik hiszpańskiego Rio Natura Monbus Obradoiro Santiago de Compostela, który rozgrywał w sobotę 81. mecz w reprezentacji (zdobył w nich 574 punkty), był obok Mateusza Ponitki jedną z najjaśniejszych postaci drużyny trenera Mike’a Taylora. Jak było widać, staraliśmy się grać na różne sposoby - zarówno pod kosz do Marcina Gortata czy Damiana Kuliga, jak i trafiać z obwodu. Gra była urozmaicona i w sumie mogła się podobać - zauważył.

Waczyński w sobotnim meczu zdobywał ważne punkty. Zaczął od nieudanej próby w pierwszych sekundach, ale potem jako pierwszy z biało-czerwonych trafił w drugiej kwarcie za trzy punkty, był również pierwszym, który nie pomylił się rzucając wolne. W całym meczu w 29 minut trafił jedyny rzut za dwa, dwa z pięciu za trzy punkty i siedem z ośmiu wolnych. Miał także trzy zbiórki, przechwyt, trzy straty i trzy faule. Gdy przebywał na parkiecie, drużyna wygrała ten fragment różnicą 10 punktów. Dobrze mi się grało. Zaczęliśmy mecz powoli, bardzo stremowani. Z każdą minutą było jednak coraz lepiej. Pokazaliśmy to przede wszystkim w drugiej kwarcie. Na początku trzeciej osiągnęliśmy wysoką przewagę, którą potem niemal oddaliśmy - ocenił.

W końcówce to on wygrał pojedynek o zbiórkę i, sfaulowany, trafił dwa rzuty wolne, dające drużynie prowadzenie 66:61 na 13 sekund przed ostatnią syreną. Nie powtórzyła się historia sprzed dwóch lat. W Celje, gdy Polacy przegrali z Czechami po rzucie za trzy punkty Milosa Bartona, Waczyńskiemu zarzucano, że nie przypilnował tego gracza. To prawda. Cieszę się, że tym razem w jakiś sposób pomogłem drużynie wygrać, że moje rzuty w ważnym momencie wpadły. Jestem tu jako strzelec, więc tak powinno być - zauważył. 

Dlaczego drużyna oddała wysokie prowadzenie i doprowadziła do nerwowych ostatnich minut?

W trzeciej kwarcie zabrakło nam koncentracji, straciliśmy kilka piłek, rywale zdobyli z tego łatwe punkty. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Marko Sutalo czy Milan Milosevic to znakomici strzelcy z dystansu. Mieliśmy ich pilnować, ale czasami, gdy traciliśmy piłki na połowie, ciężko było ich pokryć. Trafili kilka takich rzutów z kontry. Najważniejsze, że utrzymaliśmy przewagę w czwartej kwarcie, w której obydwa zespoły miały problemy ze skutecznością. Można powiedzieć, że wygraliśmy obroną - podsumował. 

Polscy koszykarze nie ukrywali po meczu satysfakcji, że zaczęli turniej tak, jak planowali. Nieważne - jak, ważne, że jest zwycięstwo. Chcieliśmy je osiągnąć na wszelką cenę, bo wiedzieliśmy, że pierwszy mecz może ustawić cały turniej. Jutro powalczymy o drugą wygraną - zadeklarował.

W niedzielę, w drugim dniu Eurobasketu, Polacy spotkają się o godz. 15 z Rosją. To już nie jest ta potęga, co kiedyś. Będziemy analizować ich grę wieczorem, zobaczymy jedną, dwie kwarty ich meczu z Izraelem. Teraz cieszymy się, że wygraliśmy. Pierwsze spotkanie turnieju nigdy nie jest łatwe. Trzeba dalej ciągnąć ten wózek - zakończył Waczyński.

(mal)