Tysiąc pięćset kalorii dziennie - na takie szaleństwo może sobie pozwolić dwukrotny wicemistrz olimpijski igrzysk w Vancouver Adam Małysz. Nasz najlepszy skoczek najbardziej lubi sushi, owoce morza, kuchnię azjatycką i kaczkę w jabłkach. Kalorie liczę od lat, ale dopiero od niespełna roku korzystam z pomocy dietetyka. Co jakiś czas kontaktujemy się mailowo. Opisuję mu co jadłem, jak się po tym czułem. Teraz już sam wiele się nauczyłem i siebie pilnuję - przyznaje Małysz.

Dzięki tej współpracy 32-letni zawodnik zrozumiał, jak ważne w diecie są mikroelementy. Wcześniej miałem program komputerowy, który obliczał mi białko, węglowodany i tłuszcze. Teraz jest to wszystko znacznie dokładniejsze - mówi. Co zatem zmieniło się w jego jadłospisie? Kiedyś podstawą dla mnie było białko - takie z piersi kurczaka czy indyka. Dowiedziałem się jednak i przekonałem do tego, że wołowina i bardzo dużo ryb są mi także potrzebne - podkreśla.

Od lat Małysz zakochany jest w sushi, uwielbia też krewetki i całą kuchnię azjatycką, ale jego ulubioną potrawą jest kaczka w jabłkach z czerwoną kapustą. To jest bardzo tłuste i nie mogę sobie na to zbyt często pozwalać. Zawsze czekam na ten moment, kiedy dostanę dyspensę. Wtedy trochę mogę poszaleć. Ostatnio miałem na święta Bożego Narodzenia - zdradza czterokrotny mistrz świata. Przyznaje, że ma też słabość do słodyczy. Niestety jestem łasuchem, ale odkąd stosuję nową dietę, nie mam już takiej chęci na cukier. Wcześniej jadałem sporo słodkości - mówi.