Zarzuty nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych usłyszał 32-letni mieszkaniec Lublina, podejrzany o rozwieszenie baneru z ksenofobiczną treścią: "Lwów odzyskamy, Banderowców ubijemy". Baner pojawił się w języku polskim i ukraińskim podczas meczu rugby reprezentacji Polski i Ukrainy. ​

Baner zawisł na trybunie podczas meczu spotkania, które odbyło się 9 maja na stadionie Arena Lublin. 

Zatrzymany w tej sprawie 32-letni mieszkaniec Lublina Zbigniew W. usłyszał zarzuty nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Nie przyznał się do winy - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Dodała, że Zbigniew W. potwierdził, iż był na stadionie, nie pamięta treści napisów na banerze i tylko przypadkowo dokleił do baneru znalezioną tam tasiemkę. Prokurator zastosował wobec niego dozór policji i zakaz przebywania na terenie obiektów sportowych podczas imprez międzynarodowych.

Nie wykluczają kolejnych zatrzymań

Postępowanie w sprawie wydarzeń podczas meczu prowadzi lubelska policja, która ustala innych sprawców i nie wyklucza kolejnych zatrzymań. Tuż po meczu zabezpieczone zostało nagranie z monitoringu na stadionie, które jest analizowane - zaznaczyła rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie Renata Laszczka - Rusek. 

Ochrona nie zareagowała

Lokalne media relacjonowały, że baner z ksenofobicznymi napisami został usunięty podczas meczu przez kilka kobiet, które były w sąsiednim sektorze na trybunach, natomiast nie zareagowała ochrona na stadionie.

Laszczka-Rusek poinformowała, że komendant wojewódzki policji wystąpił z wnioskiem o cofnięcie koncesji na ochronę osób i mienia firmie ochroniarskiej, która tego dnia miała pilnować porządku i bezpieczeństwa na stadionie. W ocenie policji firma ta nie wywiązała się z zadań dotyczących właściwego zabezpieczenia tej imprezy. Wniosek trafi do ministerstwa spraw wewnętrznych, które podejmuje decyzje w sprawie udzielania koncesji na ochronę.

Policja nie interweniowała podczas meczu w Lublinie. Jak przypomniała Laszczka-Rusek, zgodnie z obowiązującym prawem za bezpieczeństwo na takich imprezach odpowiada organizator, a policja może wkroczyć na stadion na jego pisemny wniosek. W tym przypadku wniosek taki nie został złożony.

(mal)