Taką karę wymierzył waszyngtoński sąd amerykańskiemu koszykarzowi za nielegalne posiadanie broni. Crittenton musi pracować społecznie z młodzieżą i zaangażować się w pomoc ofiarom trzęsienia ziemi na Haiti. Koszykarz zapłaci także grzywnę, ale przy jego zarobkach 1000 dolarów nie powinno stanowić problememu.

Adwokat zawodnika co tydzień będzie musiał zdawać sądowi w stolicy USA raport z prac społecznych swego klienta.

Wcześniej uznanym za winnego został inny antybohater Washington - Gilbert Arenas, który przyznał się przed sądem do złamania stanowych przepisów, dotyczących posiadania broni. Sąd wyda wyrok w jego sprawie 26 marca.

Cała afera stała się głośna pod koniec ubiegłego roku. Arenas przyniósł do klubowej szatni cztery sztuki broni, aby - jak tłumaczył - nie dostała się w domu w ręce jego dzieci. 21 grudnia wyjął je z szafki i w ramach żartu poprosił kolegę z drużyny Javarisa Crittentona o wybranie jednej z nich. Ten odparł, że nie potrzebuje i... wyjął swoją.

Popełniłem błąd, biorę całkowitą odpowiedzialność za moje złe zachowanie i przyjmuję jego konsekwencje. Przepraszam władze miasta, klubu, rodzinę i ligę NBA - powiedział w sądzie skruszony Crittenton.

Władze NBA nie skomentowały wyroku.