Nie doszło do pojednania w procesie, który snowboardzistka Jagna Marczułajtis-Walczak wytoczyła trenerowi kadry Pawłowi Dawidkowi. Szkoleniowiec miał znieważyć olimpijkę podczas mistrzostw Polski. Olimpijka złożyła również zawiadomienie do prokuratury ws. manipulacji wynikami mistrzostw w Jurgowie.

Pełnomocnik zawodniczki i jej męża oświadczył przed sądem, że kategorycznie domaga się od Dawidka przeprosin i przyznania się do winy oraz wypłaty roszczeń finansowych. Nie padło słowo przepraszam ze strony oskarżonego, dlatego nie bardzo jest o czym dyskutować - powiedział mec. Andrzej Przewrocki.

Podczas mistrzostw Polski w Jurgowie 28 lutego w walce o awans do ścisłego finału slalomu giganta równoległego Marczułajtis-Walczak upadła pod koniec trasy. Wtedy usłyszała od trenera niecenzuralne słowa: "stara p... do domu". Później Dawidek miał powiedzieć do Andrzeja Walczaka: "ćwoku, do domu dzieci pilnować". Słowa te słyszeli kibice i zawodnicy stojący w pobliżu zdarzenia. Są również amatorskie nagrania dokumentujące to zajście.

Polski Związek Snowboardu również skierował do sądu w Krakowie pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko Jagnie Marczułajtis-Walczak i jej mężowi. Związek domaga się przeprosin za pomówienia, zasądzenie na cel społeczny oraz zadośćuczynienie na łączną kwotę 200 tys. zł.

Jagna Marczułajtis-Walczak jest czternastokrotną mistrzynią Polski, dwukrotną mistrzynią świata juniorek oraz mistrzynią i wicemistrzynią Europy. W igrzyskach w Salt Lake City 2002 zajęła czwarte miejsce w slalomie równoległym. W 2004 roku była siódma w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Obecnie jest radną sejmiku województwa małopolskiego.