Sebastian Szczęsny: Wierzył pan w zwycięstwo Adama Małysza?

Apoloniusz Tajner: Tak. Wierzyłem dlatego, że Adam naprawdę jest dobrze przygotowany i ta jego słabsza dyspozycja, która wyniknęła w trakcie Turnieju Czterech Skoczni przez jakiś czas się ciągnęła. Mieliśmy jednak przesłanki, żeby sądzić, że idzie ku dobremu. I faktycznie, na treningach tutaj w Zakopanem, dwa tygodnie temu i tydzień temu Adam skakał bardzo dobrze i teraz trzeba było tylko poczekać aż to zaskoczy znowu w konkursach. W sobotę może jeszcze nie zaskoczyło, natomiast w niedzielę zaskoczyło doskonale.

Sebastian Szczęsny: Nic nie wskazywało tak naprawdę na to, żeby Adam mógł tak spokojnie wygrać. Ostatnie konkursy: sobotnie – 7 miejsce, nawet wczorajsza seria próbna, w której skoczył 114 metrów to było dopiero 30 wynikiem.

Apoloniusz Tajner: Zgadza się, ale nie wszystko wyszło tak jak trzeba. Przede wszystkim ta końcówka jechała z ograniczonego rozbiegu, trafiły się złe warunki atmosferyczne. Między innymi dlatego również Hannawald był bardzo daleko w tej serii próbnej, w tej serii kwalifikacyjnej. Widać było, że Adam ma ogromną chęć pokazania, oddania dobrych skoków dla publiczności, która tutaj przyszła.

Sebastian Szczęsny: Czy ta wygrana oznacza powrót starego Adama-zwycięzcy?

Apoloniusz Tajner: Ta wygrana oznacza, że Adam zaczyna skakać coraz lepiej – tak jak tego oczekujemy i tak jak to było widać na treningach. Jest dobrze i teraz mamy trochę czasu na to, żeby się przygotować do igrzysk olimpijskich. Wyjeżdżamy do Austrii. Myślę, że przez ten tydzień uda nam się doszlifować wszystkie elementy skoku.

Sebastian Szczęsny: Wiadomo, że jest taka rywalizacja między Adamem a Svenem Hannawaldem. Jak było wczoraj? Czy na tym podium trenerskim, na górze na tej wieży Reinhard Hess pogratulował?

Apoloniusz Tajner: Tak. Reihard Hess był jednym z pierwszych, który z uśmiechem na twarzy – wydaje mi szczerze, znam go dość dobrze – pogratulował mi zwycięstwa Adama. Chociaż zaznaczył, że to zwycięstwo Adama było minimalne. To prawda. W drugim skoku warunki były znacznie trudniejsze. Zaczął posypywać śnieg, szybkość zaczęła maleć i w związku z tym nie było wiadomo jak się to skończy.

Sebastian Szczęsny: Spodziewał się pan takiej presji. Bo była presja ze strony publiczności jakby na to nie patrzeć. Wierzył pan, że Adam podoła tej presji?

Apoloniusz Tajner: Tak wierzyłem. Wczoraj zrobiliśmy sobie odprawę i jeszcze przed skokami ustaliliśmy zasady gry na dzień startu. Bardzo zdecydowanie podeszliśmy tutaj do koncentracji i mobilizacji całego zespołu i było to widać. Wszyscy nasi zawodnicy skakali dobrze. Jestem zadowolony. Adam uświetnił to zwycięstwem.

Sebastian Szczęsny: Co jeszcze trzeba poprawić u Adama, żeby był w takiej formie, takiej dyspozycji jakiej pan jako trener sobie życzy.

Apoloniusz Tajner: Skakać – co w tej chwili już pokazuje, czyli kilka dni spokojnego treningu. Powinno to zrobić swoje. Zresztą ja zbyt wielkich obaw o Adama nie miałem, ponieważ to już w dobrym kierunku idzie. Natomiast moje obawy sięgały pozostałych zawodników. I tutaj nasi chłopcy nie zwiedli i zaczęli w końcu pokazywać na co ich stać, a stać ich na dobre skakanie i tego od nich oczekiwaliśmy i to nam wczoraj zaprezentowali.

Sebastian Szczęsny: Adam zdobędzie medal w Salt Lake City?

Apoloniusz Tajner: Tego oczywiście nie wiem. Adam będzie na pewno jednym z zawodników, który będzie o medal walczył i będzie miał szansę na zdobycie tego medalu. Natomiast jak się ułoży konkurs, jak się ułożą zawody – tego dzisiaj przewidzieć nie możemy. Możemy tylko przewidzieć jedno, że przygotujemy się maksymalnie. Sprężymy się maksymalnie, żeby ten jak najlepszy wynik osiągnąć.

Sebastian Szczęsny: Nie boi się pan tego, że w przypadku – oczywiście życzymy Adamowi złotego medalu - gdy będzie to miejsce poza podium, że będzie to ogłoszone wielką narodową porażką?

Apoloniusz Tajner: Będziemy się starali, żeby walczyć o te medale i żeby to było realne. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tak jak w każdej konkurencji sportowej – a szczególnie w skokach narciarskich, gdzie często włączają się warunki atmosferyczne, czasami bardzo niekorzystne dla zawodników – że może się zdarzyć, że te skoki nie ułożą się tak jak trzeba. Odrzucamy tego rodzaju myślenie. Jesteśmy nastawieni na sukces.

Sebastian Szczęsny: Do olimpiady pozostało tak naprawdę bardzo niewiele czasu. Jak ten czas wykorzystacie? Czy w treningu przez ten krótki okres można coś jeszcze poprawić?

Apoloniusz Tajner: Można bardzo dużo poprawić. Za nami dość długi sezon startowy i teraz trzeba to skakanie u wszystkich zawodników uspokoić, wyrzucić jeszcze wszystkie te elementy, które przeszkadzają i ustabilizować formę na poziomie takim jak każdy z zawodników potrafi, na jak najlepszym. Wydaje mi się, że to już w tym momencie nie będzie takie trudne.

Sebastian Szczęsny: Jak wygląda ta rozbiegówka do olimpiady? Co teraz będziecie robić?

Apoloniusz Tajner: We wtorek wyjeżdżamy do Austrii, gdzie będziemy trenować w Ramsau – tam gdzie zawsze przygotowujemy się przed najważniejszymi imprezami, gdzie ta skocznia jest dla nas szczęśliwa. Po czym wracamy do kraju we wtorek i już musimy się zameldować w Warszawie. W środę w godzinach rannych odlot do Salt Lake City.

Sebastian Szczęsny: Boi się pan olimpiady?

Apoloniusz Tajner: Nie. Nie boję się olimpiady. Byłem już na jednej olimpiadzie.

Sebastian Szczęsny: Ale w tej chwili jedzie pan z kimś kto w mniemaniu naprawdę wielkiej liczby osób powinien wygrać, musi wygrać.

Apoloniusz Tajner: Może nie aż tak. My tego tak nie traktujemy. Oczywiście jedziemy z myślą o sukcesie, ale u nas to nie funkcjonuje w ten sposób, że zawodnik musi. To można inaczej robić, żeby zawodnika zmotywować maksymalnie do wysiłku. Nie będziemy sami, bo jedziemy w mocnym zespole, w zespole, z którym razem teraz pracujemy i w którym zawodnicy mają bardzo moce oparcie.

foto Maciej Pałahicki RMF Zakopane