Najwyższa Izba Kontroli przygotowuje zawiadomienie do prokuratury w sprawie szpitala tymczasowego dla chorych na Covid-19 we Wrocławiu. Po skontrolowaniu tego jak powstawał i funkcjonował, NIK zarzuca wojewodzie dolnośląskiemu nierzetelność i niegospodarność. Wojewoda zarzuty odpiera.

Według NIK działania wojewody związane z przygotowaniem szpitala tymczasowego były chaotyczne i spóźnione. Nie poprzedziła ich analiza. Skutkiem tego ma być nieznalezienie podczas przeprowadzonej kontroli potwierdzenia, że lokalizacja wrocławskiego szpitala tymczasowego na gruntach prywatnych przy ulicy Rakietowej była najkorzystniejsza. 

Jak podaje Izba, szpital kosztował 80 mln zł. Po kontroli zarzuca wojewodzie niegospodarne wydatkowanie środków publicznych o wielkich rozmiarach. Chodzi m.in. o zawyżanie stawek przy wykonawstwie. 

Na przykład rozliczenie robót adaptacyjnych według stawek odbiegających od warunków rynkowych. To kwota około 11 mln zł, która została zawyżona - mówił Marcin Kaliński, p.o. dyrektora Delegatury Najwyższej Izby Kontroli we Wrocławiu.

Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli nie zabezpieczono interesów skarbu państwa poprzez niegospodarny najem hotelu na terenie, gdzie powstał szpital tymczasowy. Jak przekazano - wynajęto cały obiekt, a był niepotrzebny. To wydatek ponad 1,2 mln zł.

Wytknięto też tak zwany narzut koordynacyjny - przedsiębiorca, z którym podpisano umowę mógł doliczać sobie marże za niektóre zakupy, takie jak drukarki czy laptopy. Wypłacono mu z tego tytułu 1,4 mln zł.

NIK zarzucił wojewodzie też między innymi to, że przy budowie szpitala tymczasowego doszło do samowoli budowalnej - mowa tu o budowie apteki czy hali intensywnej opieki. Co więcej jak stwierdzili kontrolerzy - nie były one wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem. 

Wojewoda miał nie mieć też wiedzy kto jest właścicielem nieruchomości. Wskazał że przedsiębiorca jest właścicielem, a ten nie był właścicielem żadnych z 4 nieruchomości zagospodarowanych pod potrzeby szpitala tymczasowego - mówi  mówił Marcin Kaliński.

W umowie miano też nie określić górnego progu finansowania inwestycji, co z zdaniem NIK spowodowało, że nie wiadomo było na początku ile to miało kosztować.

Wojewoda odpiera zarzuty

Jarosław Obremski podkreśla, że sytuacja była nadzwyczajna. Kierowaliśmy się zdrowym rozsądkiem, który w tym wypadku oznaczał ratowanie życia ludzkiego - zaznacza wojewoda. Według niego wybrana lokalizacja była optymalna. Bo na przykład Hala Stulecia Kosztowałaby 30 mln zł więcej.

Jeżeli się mówi o lepszej lokalizacji, udowodnijcie że inna byłaby tańsza. Udowodnijcie, że mogłem wtedy dysponować wiedzą, że byłaby ona tańsza. W przypadku wyposażenia szpitala oczekuje powiedzenia z czego mogłem zrezygnować, z alternatywnych źródeł tlenu - pytał Jarosław Obremski. 

Wyjaśniał, że jego zdaniem tego typu kontrole są podobne do sprawdzania statku po rejsie i karania kogoś za to, że szalupy ratunkowe nie zostały wykorzystane.

Wojewoda odwołał się te do zarzutów związanych z zawyżoną stawką za roboty adaptacyjne. Tłumaczył to tym, że fachowcy chcieli dodatkowe pieniądze bo musieli działać szybko. Na pytania dziennikarzy odpowiadać nie chciał. Argumentując to tak, ze konferencja prasowa się opóźniła i spowodowała zmiany w jego kalendarzu.

Opracowanie: