W budynku przy ul. Dzielnej 15 w Warszawie mieści się Biuro Rzeczy Znalezionych. W dwóch magazynach, na zaledwie 200m2 przechowywane są przedmioty, które straciły swojego właściciela. Czasem tylko na chwilę, a czasem na zawsze. Od ponad 70 lat pracownicy tego miejsca dbają o to, by mogły one cierpliwie zaczekać na odbiór, albo posłużyć jeszcze trochę nowym nabywcom.

Nie każdy wie o istnieniu tego miejsca. Dziś w dobie mediów społecznościowych, pierwszą naszą reakcją po zgubieniu telefonu czy portfela, jest przejrzenie lokalnych grup na Facebooku albo zamieszczenie tam postu.

Jeśli poszukiwania są bezskuteczne wiele osób się poddaje. Niepotrzebnie. Warto wykonać jeszcze jeden telefon do Biura Rzeczy Znalezionych. Szanse, że to tam właśnie trafiła nasza zguba są naprawdę spore. 

Rocznie bowiem trafia tam ok. 10 tysięcy przedmiotów. Zasada jest jedna, pracownicy przyjmują przedmioty o wartości nie mniejszej niż 100 złotych, choć i od tego robią czasem wyjątki.

Mydło i powidło

Najczęściej pracownicy biura przyjmują portfele i dowody osobiste. Stanowią one połowę wszystkich znalezionych przedmiotów. Na trzecim miejscu plasują się telefony.

Rocznie do BRZ trafia około kilkuset smartfonów. Pudła w których są one przechowywane ważą nawet kilkadziesiąt kilogramów. Co ciekawe, nie są one wyłączane przez pracowników biura od razu. 

Przyjęliśmy taką zasadę, że czekamy, aż same się rozładują. Wtedy istnieje przez jakiś czas szansa, że ktoś jeszcze zadzwoni i uda nam się zwrócić taki telefon -tłumaczy kierownik biura, Arkadiusz Rączkowski. 

Taka zasada powoduje, że w magazynie biura powstaje czasem istna kakofonia różnych dźwięków.  Nie ładujemy ich z prostego powodu. Musielibyśmy stworzyć tu swojego rodzaju serwerownie pełną złączy i kabelków. Do tego jeszcze doszłyby ogromne rachunki - dodaje Rączkowski.

 Jeśli w torebce czy w portfelu znajduje się jakiś dokument o wiele łatwiej jest dotrzeć do jego właściciela.  Zaglądamy oczywiście do portfeli, torebek czy plecaków, bo to jest nasza obowiązek wiedzieć co przyjmujemy na stan. Jeśli znajdujemy tam dowód to kontaktujemy się z jego właścicielem. Natomiast jeśli nie ma żadnych dokumentów, to taki przedmiot zabezpieczamy, odpowiednio opisujemy i chowamy do naszego magazynu - tłumaczy kierownik biura, Arkadiusz Rączkowski.

 Taki przedmiot przechowywany jest w magazynie przez 2 lataPotem, jeśli nikt ich nie odbierze, trafiają z powrotem do znalazcy. Kontaktujemy się z osobą, która przyniosła do nas ten przedmiot i pytamy, czy chce stać się jego właścicielem. Jeśli nie, wyrzucamy je albo przekazujemy np. świetlicom szkolnym czy instytucjom należącym do miasta, którym mogą jeszcze posłużyć przez lata - wyjaśnia kierownik biura. 

W ubiegłym roku na przykład drugie życie zyskało sporo przedmiotów, które trafiły do uchodźców z Ukrainy.

Oryginalne znaleziska

Dla pracowników Biura Rzeczy Znalezionych nie ma już takich dni, w których coś potrafi ich zaskoczyć. Przez całą swoją dotychczasową pracę w tym miejscu widziałem już tyle rzeczy, że rzadko coś wpędza mnie w zdziwienie. Ludzie potrafią przynieść na przykład zabawki dla dorosłych czy nawet ... betoniarkę - śmieje się Rączkowski. 

 Są też przypadki, że przyjmujemy przedmioty, które nie mają żadnej wartości materialnej, ale mogą mieć wartość sentymentalną. Kiedyś ktoś przyniósł do nas album rodzinny i go przyjęliśmy z nadzieją, że odzyska go właściciel któremu może bardzo na nim zależeć. Robimy czasem takie wyjątki z ludzkiego odruchu serca - podsumowuje Arkadiusz Rączkowski.

Wykaz rzeczy znalezionych, które czekają na swoich właścicieli w Biurze Rzeczy Znalezionych znajdziecie na stronie:

https://bip.warszawa.pl/Menu_przedmiotowe/ogloszenia/rzeczy_znalezione/default.htm