​W kierunku zakłócenia porządku publicznego gdańska policja bada sprawę wczorajszego incydentu na cmentarzu żołnierzy radzieckich, ale sprawa trafi także do prokuratury. Chodzi o przepychanki, do których doszło, gdy konsul Federacji Rosyjskiej w Gdańsku Siergiej Siemionow chciał złożyć kwiaty na cmentarzu.

O tym co działo się wczoraj na cmentarzu przy ul. Giełguda więcej informacji TUTAJ.

We wtorek policja poinformowała, że część materiałów zgromadzonych w tej sprawie zostanie przekazana do prokuratury. Chodzi o kwestię naruszenia nietykalności cielesnej jednej z kobiet, która zgłosiła się do funkcjonariuszy.

Funkcjonariusze w tej sprawie sporządzili stosowaną dokumentację i wylegitymowali dwie osoby, całość materiału będzie przesłana do prokuratury - informuje podinsp. Magdalena Ciska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.

Szarpała się z posłanką

Pomorska posłanka Lewicy Beata Maciejewska, która przybyła wczoraj na nekropolię jeszcze zanim pojawił się tam rosyjski konsul, potwierdziła RMF FM, że chodzi o nią i zgłosiła się do policji w tej sprawie. Jak opisuje posłanka, jedna z kobiet wyrwała jej wczoraj z rąk tabliczkę, na której było napisane "Solidarni z Ukrainą", a także zaczęła się z nią szarpać, co uwieczniono na zdjęciach i nagraniach. Jak dodaje Beata Maciejewska, ta - nieznana jej wcześniej - kobieta była agresywna także w stosunku do innych osób.

Uważam, że to nie było ani miejsce, ani czas na to, żeby przedstawiciel putinowskiej Rosji, składał w dniu, który Putin uznaje za istotny dla swojej militarnej potęgi i budowania tej potęgi, kwiaty w jakimkolwiek miejscu w Gdańsku. To, że konsul - podobnie z resztą jak ambasador w Warszawie - zdecydował się na to, świadczy też o tym, że nie wziął pod uwagę odczuć i stanowisk osób, które odpowiadają, za dane miasto w Polsce - mówi RMF FM Beata Maciejewska, która formalnie nie została jeszcze przesłuchana w sprawie, o której powiadomiła policję.

Policja wylegitymowała wczoraj także 4 kolejne osoby, które mogły dopuścić się ewentualnego naruszenia porządku publicznego. Wyjaśnianie tego potrwa co najmniej kilka dni, a policjanci muszą ocenić między innymi to czy doszło do wykroczenia i jakie ewentualne konsekwencja mogą ponieść osoby, które brały udział w incydencie.

Opracowanie: