Czerwona flaga to za mało - sugeruje w rozmowie z RMF FM Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR). Tylko wczoraj 7 z 9 akcji przeprowadzonych przez ratowników morskich dotyczyło osób, które zignorowały zakaz kąpieli.

Skala ignorancji jest wręcz masowa. W Jantarze, gdy wczoraj trwała akcja służb, po tym jak niebezpieczne fale porwały kilka osób, kolejnych kilkadziesiąt tuż obok kąpało się w morzu. Po tej akcji dwie osoby w stanie ciężkim trafiły do szpitala. Jedna z nich zmarła. O ignorancji wobec zakazu, o obowiązujących obecnie i dawniej przepisach oraz o łańcuchu życia, który wczoraj w Jantarze stał się łańcuchem śmierci, z Sebastianem Kluską, dyrektorem Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa rozmawiał nasz reporter Kuba Kaługa.

Kuba Kaługa: Wczorajszy dzień to bardzo trudne warunki nad Bałtykiem. Dużo pracy miała w związku z tym Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa?

Sebastian Kluska, dyrektor SAR: Dosyć sporo akcji, jeżeli chodzi o wschodnie wybrzeże: od Władysławowa po Tolkmicko. Braliśmy udział w dziewięciu akcjach, w tym siedmiu na plaży bezpośrednio związanych z ratowaniem życia osób, które znajdują się w wodzie.

Osoby te nie powinny - przynajmniej teoretycznie - znajdować się w wodzie, bo warunki wszędzie były takie same: wysokie fale, silny wiatr i prądy, czerwone flagi i zakaz kąpieli.

Z informacji, które mamy na wszystkich kąpieliskach ze względu na warunki panujące na morzu była wczoraj wywieszona czerwona flaga.

Czerwona flaga to jest najwyższe ostrzeżenie na plaży?

W skali zero-jedynkowej biała flaga oznacza, że można się kąpać, czerwona flaga to zakaz wejścia do wody.

Taka skala jest wystarczająca w Pana ocenie?

Biorąc pod uwagę to, co zdarzyło się wczoraj, uważam, że trzeba się nad tym troszeczkę pochylić i powrócić do systemu, który był stosowany kiedyś, dawno temu, gdzie wywieszana była czarna flaga, która była już taką skalą maksimum. To być może bardziej przemawiało do rozsądku, że czarna flaga oznacza śmierć. I to chyba jest najprostsze oznaczenie, najłatwiej trafiające do umysłów ludzi, którzy nie rozumieją dzisiaj, że czerwona flaga oznacza, że nie wolno wchodzić do wody. To jest jak czerwone światło dla kierowcy. Nie wjeżdżamy na skrzyżowanie.

Ten zero-jedynkowy system to trochę za mało? Z różnych powodów czerwone flagi są wieszane na kąpieliskach i zakaz kąpieli obowiązuje, chociażby z powodu braków w obsadzie na kąpielisku wśród ratowników. Ale ratownicy rozkładają ręce, nie mogą nic zrobić, plażowicze ich nie słuchają. Wczoraj sam widziałem, że gdy jeszcze trwała akcja i pływały jednostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa oraz Straży Pożarnej, tuż obok ludzie radośnie kąpali się na wysokich falach, z małymi dziećmi.

Niestety, zdecydowanie brakuje nam wyobraźni. Brakuje znajomości i przestrzegania podstawowych zasad, które obowiązują nad polskim morzem. Wielu ludzi nie wie, co to jest cofka, co to jest prąd wsteczny, fala wciągająca. Nie znamy zasad i to zawsze przynosi negatywny skutek w postaci śmierci człowieka. Myślę, że informacja, że to wiąże się bezpośrednio ze śmiercią w najprostszy sposób dotrze do głowy człowieka. Że taka flaga została wywieszona przez ludzi, którzy się na tym znają, którzy za to odpowiadają i którzy w ten sposób próbują nas ostrzec przed niebezpieczeństwem. Wczorajsza akcja z informacji, jakie mam, rozpoczęła się właśnie na kąpielisku strzeżonym, gdzie ratownicy nie powinni dopuścić do tego, żeby ktokolwiek znajdował się w wodzie.

Z drugiej strony ratowników trzeba zrozumieć: ludzi jest kilkuset wokół nich, ich jest przeważnie trzech na stanowisku, a do plażowiczów nie przemawiają ich komunikaty. Nie mogą też nikogo zmusić do wyjścia z wody. Wracając jeszcze do flag ostrzegawczych. Zgodzi się Pan z tym, że czym innym jest czerwona flaga np. z powodu sinic, a czym innym - jak wczoraj czy dziś - z powodu przyboju?

Oczywiście, że tak. To są dwie różne rzeczy.  Już samo wyjście ratowników do akcji ratowniczej oznacza obligatoryjną zmianę flagi z białej na czerwoną. Ponieważ oni musieli pobiec gdzieś indziej, nie ma pełnej obsady na kąpielisku. Warunki w tym momencie mogą być dobre. Może się okazać, że jest flauta, czyli gładko, a i tak będzie czerwona flaga. Ludzie nie do końca będą potrafili to zrozumieć.

Czarna flaga, przy tych najtrudniejszych warunkach, byłaby informacją, że wejście do wody to bardzo duże prawdopodobieństwo śmierci. I nie ma tu znaczenia, czy jest się bardzo dobrym pływakiem, słabym pływakiem, czy w ogóle się nie potrafi pływać.

Pan jedzie dziś do Warszawy na spotkanie z Komendantem Głównym Straży Pożarnej związane właśnie z bezpieczeństwem nad wodą. Ten temat się dziś pojawi?

Na pewno ten temat się pojawi, ponieważ wczorajsze wydarzenia pokazały, że po raz kolejny musimy usiąść, przedyskutować, przeanalizować i wzmocnić koordynację prowadzenia działań. Wypadek masowy, kiedy pięć osób znajdowało się w wodzie, pokazał, że co prawda służby poradziły sobie, ale można powiedzieć, że tej koordynacji troszeczkę tam brakowało. Uważam, że musimy pewne elementy dopracować, uściślić współpracę i łączność, żeby następnym razem łatwiej było nam w podobnych sytuacjach działać.

Wracając do wczorajszych wydarzeń, to też jest pouczająca historia, o której być może wcześniej nie słyszeliśmy: łańcuch życia został rozerwany i pomocy potrzebowały tworzące go osoby. Wiemy już, że jedna z tych osób zmarła. Zachowali się szlachetnie, przeświadczeni o tym, że ktoś potrzebuje pomocy, chcieli jej udzielić. Jak ocenić tę postawę?

Bardzo wielu z tych bohaterów, którzy zawsze szlachetnie rzucają się do wody na ratunek innym ludziom, w wyniku tego intensywnego wysiłku ponosi śmierć. Łańcuch życia jest elementem, który wielokrotnie działał i wielokrotnie pomagał uratować ludziom życie. Tylko pamiętać warto o pewnych parametrach, które ten łańcuch musi posiadać. Po pierwsze: najsłabsi fizycznie stanowią początek łańcucha od strony brzegu. Silni, dobrze zbudowani mężczyźni stanowią środek, który spaja początek z końcem. I najważniejsza zasada: na samym końcu tego łańcucha powinni znaleźć się zawodowi ratownicy. Niekoniecznie WOPR czy SAR, ale strażacy: ochotnicy lub z Państwowej Straży Pożarnej, którzy posiadają specjalistyczne wyposażenie. Ten człowiek powinien być w kombinezonie ratunkowym, powinien posiadać kamizelkę ratunkową, bojkę bądź pas ratowniczy typu węgorz. Coś, co spowoduje, że w razie rozerwania tego łańcucha, będą w stanie utrzymać się na powierzchni wody, dopłynąć, bądź też ułatwić podjęcie z wody w czasie akcji ratowniczej. We wczorajszym łańcuchu życia tego zabrakło.

W jakich warunkach łańcuch życia to ryzyko? Czy można go tworzyć zawsze, czy jest granica rozsądku i bezpieczeństwa?

Łańcuch życia powinni koordynować ratownicy WOPR, którzy znają kąpielisko i wiedzą, do jakiej głębokości można je penetrować. Przy fali przybojowej nie widać dna, nawet w bardzo płytkiej wodzie. My tej osoby leżącej pod wodą nie zobaczymy, ze względu na unoszący się w wodzie piasek. Nadepnięcie na taką poszukiwaną osobę jest jedyną szybką metodą znalezienia jej. Ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Zdecydowanie trzeba mierzyć siły na zamiary, bo potęga morza jest wielka i ono błędów nie wybacza.


Opracowanie: