​Utonięcia to nie anonimowe statystyki, ale realne tragedie. Co roku w Polsce znad wody nie wraca do domu prawie pół tysiąca osób. 90 proc. z nich to mężczyźni. To oni ryzykują wchodząc do morza przy wysokiej fali, nie biorą kapoku na łódkę czy wchodzą do wody po alkoholu.

W ciągu minionej dekady, utonięcie było przyczyną ponad 2,5 miliona zgonów na całym świecie. To jedna z najczęstszych przyczyn zgonów. W związku z tym, 28 kwietnia 2021 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła rezolucję w sprawie zapobiegania utonięciom. ONZ podkreśla, że utonięciom można zapobiec poprzez kształtowanie umiejętności pływania, szkolenia ratownicze, a także opracowanie programów zapobiegania utonięciom. ONZ ustanowiła 25 lipca - World Drowning Prevention Day, czyli Światowy Dzień Zapobiegania Utonięciom. W tym roku obchodzony jest po raz drugi, także w Polsce.

Ten dzień ma uzmysłowić, że utonięcia to nie są tylko jakieś statystyki czy problemy w odległych krajach. To jest problem tu i teraz. Utonięcie dotyczy zarówno te osoby, które nie umieją pływać i z jakichś powodów znalazły się nagle w wodzie, jak i osoby, które jakieś elementarne umiejętności w tym zakresie miały - mówi Apoloniusz Kurylczyk, szef Zachodniopomorskiego WOPR. To właśnie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe organizuje w Polsce dzień Zapobiegania Utonięciom. WOPR-owcy mają ambitne założenie. Chcą tego dnia mówić o bezpieczeństwie nad wodą tak dużo, żeby między 7 a 19 życia nad rzeką, jeziorem czy morzem nie stracił nikt.

"Wchodzą do wody po wieczornej imprezie i znikają"

Według statystyk ofiarami wody w Polsce są głównie mężczyźni. To prawie 90 proc. wszystkich utonięć. W ubiegłym roku w wyniku wypadku nad wodą utonęło 408 osób, z czego 40 to kobiety. Najczęściej toną mężczyźni w wieku powyżej 30 i 50 lat. Wielu z nich wchodzi do wody po alkoholu i nagle w niej znikają. Osobną grupą w tych statystykach są wędkarze, którzy łowią ryby na łódeczkach czy pontonikach bez zabezpieczenia i bez kamizelki - mówi Apoloniusz Kurylczyk.

Dlaczego kobiety nie toną? Odpowiedź jest prosta. Rzadziej ryzykują, są bardziej świadome własnych ograniczeń i wiedzą, że wchodzenie do wody może być niebezpieczne. Inaczej jest, jeśli chodzi o panów. Im większe fale, tym więcej chętnych panów, którzy twierdzą, że dadzą sobie radę czasami w warunkach, w których nawet ratownicy mają problem, żeby płynąć - mówi szef Zachodniopomorskiego WOPR.

Do tragedii nad wodą dochodzi najczęściej nad jeziorami, rzekami i stawami. Zaledwie 10 proc. wypadków zdarza się nad morzem. Są one najbardziej spektakularne, bo często kilka tysięcy osób obserwuje akcję ratunkową lub poszukiwawczą. Często włącza się do niej, czego efekty bywają tragiczne, jak podczas akcji w Jantarze. Nad morzem tych tragedii jest dużo, dużo mniej. Najwięcej osób utonie w tym roku nad jeziorami. Zazwyczaj tam, gdzie nie ma ratowników, gdzie nie ma żadnego kąpieliska. Często te osoby wchodzą do wody po wieczornej imprezie i znikają - mówi Apoloniusz Kurylczyk.

Ciekawa jest jeszcze jedna ze statystyk. Większość utonięć ma miejsce niedaleko brzegu. Tonącego od bezpiecznego miejsca, od pomostu czy punktu, w którym mógłby stanąć na dnie dzieli jedynie kilka metrów. Panika, skurcz, zmęczenie czy wypity alkohol sprawiają, że nawet osoby, które potrafią pływać tracą życie.

W Dniu Zapobiegania Utonięciom ratownicy w całym kraju chcą opowiedzieć o swojej pracy, pochwalić się sprzętem jakiego używają do ratowania życia lub poszukiwania zaginionych. Będą też opowiadać o żelaznych zasadach bezpiecznego wypoczynku nad wodą i na wodzie. O nakładaniu kapoków na łódkach i jachtach. O zabieraniu bojki, gdy idziemy pływać na większą odległość czy o rozpoznawaniu niebezpiecznych miejsc w morzu czy na rzece.

W Międzyzdrojach i Ełku odbędą się też pokazowe lekcje dryfowania. To właśnie położenie się na wodzie w sytuacji utraty sił lub gdy złapie skurcz ratuje życie. Sytuację kryzysową należy opanować leżąc na plecach na wodzie. Dryfując należy złapać oddech, odpocząć, odzyskać spokój i siły i wtedy zawołać o pomoc lub zlokalizować najbliższe bezpieczne miejsce i do niego dopłynąć. 15-minutowe lekcje dryfowania przygotowały Fundacja Bezpiecznie do Brzegu oraz Pływacki Patrol, inicjatywa społeczna zrzeszająca pływaków, instruktorów pływania i ratowników. W ramach wolontariatu w wakacje Pływacki Patrol daje darmowe, krótkie lekcje pływania w miejscach, gdzie ludzie zwyczajowo się kąpią.