Polski Związek Wędkarski postawił swoich członków w stan gotowości. Wędkarze z Lubuskiego i Zachodniopomorskiego od kilka dni mają za zadanie dokumentować skalę padnięć ryb w Odrze oraz wyławiać z niej śnięte osobniki. "Skala zniszczenia jest ogromna" - prof. Adam Tański z Wydziału Nauk o Żywności i Rybactwa Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie i członek szczecińskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego. Naukowiec ostrzega, że w rzece możemy się spodziewać wtórnego zatrucia.

Wczoraj późnym popołudniem pierwsze śnięte ryby pojawiły się w zachodniopomorskim odcinku Odry. Wcześniej tony wyłowiono w województwie dolnośląskim, 300 kg wczoraj w Cigacicach w województwie lubuskim.

Proszę mi uwierzyć, wielu wędkarzy siedząc nad brzegiem Odry płacze, bo to są ich ukochane łowiska, ukochane miejsca, gdzie można znaleźć wytchnienie i spokój. Często angażowali się w ochronę wód, w zarybienia. Teraz, widząc to co się stało, jest im po prostu smutno - mówi w rozmowie z RMF FM prof. Adam Tański, ichtiolog z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie i członek szczecińskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego.

Był mezytylen, nie ma mezytylenu?

Służby jak dotąd nie potwierdziły oficjalnie przyczyny znajdowania ton martwych ryb. Lokalne władze odradzają w najbliższych dniach korzystanie z Odry w celach rekreacyjnych oraz łowienie i spożywanie pochodzących z tej rzeki ryb.

Sprawę zatrucia badają już m.in. śledczy z Oławy. Wojewódzkie oddziały Inspektoratu Ochrony Środowiska wykonały badania wody, których wyniki wskazują na wysoki poziom tlenu odbiegający od typowych stężeń występujących latem.

Dolnośląski WIOŚ pod koniec lipca na granicy z województwem opolskim stwierdził obecność mezytylenu, rozpuszczalnika silnie toksycznego dla organizmów wodnych. Od początku sierpnia obecność tej substancji nie została potwierdzona w badaniach.

Toksyna chemiczna, która dostaje się do wody, a szczególnie do rzeki, przesuwa się wraz z nurtem wody. Wystarczy niedługa ekspozycja ryb w zatrutej wodzie i dochodzi do masowego śnięcia ryb. Podejrzewam, że przez dzień, dwa, trzy jest taka duża ilość tej toksyny w wodzie, że powoduje spustoszenia. Przechodzi z nurtem wody do Morza Bałtyckiego i po kilku dniach być może nie być już wykrywalna w tych punktach, gdzie kilka dni wcześniej dochodziło do śnięcia ryb - tak o komunikatach dotyczących wyników badań mówi naukowiec z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.

To masowe śnięcie ryb, które odnotowujemy w całym biegu rzeki Odry ma na pewno podłoże zatrucia chemicznego - zapewnia.

Zdaniem WIOŚ z Dolnego Śląska źródła zanieczyszczenia należy identyfikować przed granicą województwa dolnośląskiego.

Problem może być większy

Śnięte ryby to tylko część problemu. W wodzie żyją chociażby formy planktonowe, które są bardzo wrażliwe na szkodliwe substancje. Tak samo jak małże czy ślimaki.

Jeżeli dojdzie do obumierania tych wszystkich organizmów, to trzeba się spodziewać wtórnego zatrucia polegającego na rozkładzie martwej materii organicznej - podkreślił naukowiec.

O katastrofie ekologicznej w Odrze rozmawialiśmy także z ekohydrologiem Sebastianem Szklarkiem.