"Sensem tego systemu ("systemu Tuska - przyp. red.) było to, aby ci, którzy po 1989 roku rabowali, mieli prawo do dalszego rabowania" - mówił podczas niedzielnej konwencji PiS w katowickim "Spodku" prezes partii Jarosław Kaczyński. Spotkanie odbywało się pod hasłem "Bezpieczna Polska". Prezes PiS zarzucił swoim przeciwnikom, że "zamierzają zlikwidować demokrację w Polsce".

W niedzielę o godz. 13 w katowickim "Spodku" rozpoczęła się konwencja Prawa i Sprawiedliwości z udziałem prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego.

PAP poinformował, że konwencja PiS ma charakter wojewódzki.

Przed rozpoczęciem

Była premier Beata Szydło przed rozpoczęciem konwencji powiedziała, że "warto 15 października pójść do wyborów, zagłosować na to, co wy wybraliście 8 lat temu i 4 lata temu, czyli lepszą, godną i bezpieczną Polskę i wasze godne życia w takiej Polsce".

Podkreśliła, że "świat wtedy będzie nas szanował, kiedy my sami będziemy się szanować i walczyć zdecydowanie o nasze sprawy, o polskie sprawy".

"Jeżeli Polacy zrozumieją, że naszym największym obowiązkiem jest bronić godności i suwerenności Polski, naszej ojczyzny, naszego domu - to świat też to zrozumie. My cały czas pokazujemy i mówimy, że trzeba tak właśnie walczyć o polskie sprawy i w Polsce, i zagranicą. Niestety opozycja wybiera inną drogę i woli walczyć o sprawy, które dyktowane są na przykład z Berlina czy z Brukseli" - powiedział Szydło.

Jak zaznaczyła, "my nie potrzebujemy papierowych serduszek, my mamy serca bijące dla Polski".

Otwarcie konwencji

Niedzielna konwencja rozpoczęła się odśpiewaniem hymnu Polski wraz z zespołem "Leszczyniacy" ze Świdnika. Prowadzący wydarzenie rzecznik PiS Rafał Bochenek zachęcił uczestników do robienia sobie "selfie" i zamieszczania ich w mediach społecznościowych z hashtagiem BepiecznaPolska. Podkreślił, że to największa w historii polskiej polityki konwencja polityczna.

Jak stwierdził, przez 8 lat rządów PiS dokonało się wiele bardzo oczekiwanych przez polskie społeczeństwo pozytywnych zmian. "Co w tym czasie robiła polska opozycja" - pytał.

Zaprezentowano następnie materiał wyborczy, którego - jak stwierdził Bochenek - nie powinny oglądać dzieci i który jest przestrogą, jak nie powinna wyglądać debata publiczna. Materiał pokazuje fragmenty m.in. z protestów antyrządowych, jak Marsz Kobiet, na których słychać wulgaryzmy, skierowane m.in. do policjantów pilnujących porządku podczas protestów i rządu PiS.

Materiał zawiera też fragmenty wypowiedzi polityków, w tym lidera PO Donalda Tuska "to są seryjni zabójcy kobiet", "biją swoje dzieci, biją kobiety".

"Ta decha jest symbolem słów oraz czynów PO"

Tuż po otwarciu wydarzenia europoseł tej partii Dominik Tarczyński wszedł na scenę z deską, na której przymocowanych było kilkanaście naklejek w kształcie serc. "Ta decha jest symbolem słów oraz czynów PO (...) Zobaczmy, co kryje się w czynach pod ich sztucznymi sercami. 67 - podniesienie wieku emerytalnego. To są ich czyny (...) Likwidacja muru (...) Nielegalna imigracja" - wymieniał Tarczyński odklejając z deski kolejne serca.

Tarczyński zapewniał, że "celem PiS-u jest bezpieczna Polska". "Bezpieczna Polska bez inwazji jaka ma miejsce na Lampedusie. Bezpieczna Polska, która się zbroi, która jest gotowa i przygotowana. Bezpieczna Polska, która szanuje swoich obywateli, pozwala im odpocząć i zdecydować, kiedy chcą rozpocząć swoją zawodową jesień życia" - mówił europoseł.

Jak mówił polityk, był na włoskiej wyspie Lampedusa, która zmaga się z nielegalna imigracją z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. "Polska jest ostatnim bastionem Europy, ostatnim bastionem normalności i bezpieczeństwa. Jesteśmy ostatnim bastionem, w którym po godz. 22. można wyjść na spacer" - powiedział.

Jego zdaniem od październikowych wyborów zależy "bezpieczeństwo i przyszłość naszych kobiet". "Obiecujemy, że ochronimy nasze kobiety, córki żony matki. Ochronimy piękną bezpieczną Polskę. Nie doprowadzimy do tego szaleństwa, które ma miejsce w całej Europie (...) bezpieczna Polska to nie hasło, a obietnica i zobowiązanie, którego dotrzymamy, tak jak wszystkich obietnic od 2015 roku" - podkreślił.

Morawiecki z "teczką Tuska"

Występując podczas konwencji Mateusz Morawiecki zaprezentował "teczkę Tuska", w której - jak mówił - "ujętych jest wiele dokumentów, dowodów i oskarżeń, a także planów i zamiarów, tego, co chce zrobić Donald Tusk i Platforma Obywatelska".

Ta teczka to liczne dokumenty, które również potwierdzają ich zamiary wpuszczenia nielegalnych imigrantów - powiedział premier. Szef rządu dodał, że dlatego "ta teczka to także wielki wyrzut sumienia PO".

Premier Morawiecki zapewniał, że PiS dba o bezpieczeństwo energetyczne i sprawiedliwą transformację, a Tusk zwolnił w Bumarze Łabędy ponad 800 osób. 

A my w Bumarze Łabędy w Gliwicach mamy dodatkowe zamówienia. To tutaj będą produkowane (armatohaubice - przyp. red.) Kraby, w Siemianowicach -  (transportery opancerzone - przyp. red.) Rosomaki, bo Śląsk silny to silna Polska - podkreślił.

Dodał, że tak jak PiS broni interesów górników oraz pracowników polskiego przemysłu, tak też broni interesów polskich rolników. Zauważył, że ponieważ Komisja Europejska nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże, to rząd polski zrobił to sam. 

Bo tam, gdzie chodzi o interes polskiego rolnika nie będziemy się pytać o zdanie nikogo w Berlinie, ani w Brukseli. Działamy dla dobra polskiego rolnictwa - zapewnił. Będziemy bronić polskiego rolnictwa przed ukraińskimi agrooligarchami - zadeklarował. Dodał, że ostatnio w ONZ prezydent Zełenski wypowiedział "bardzo niewłaściwe słowa".

Rozumiem, że jemu się teraz wydaje, że będzie miał bliski sojusz z Niemcami. Przestrzegam, Niemcy zawsze będą chcieli się porozumieć z Ruskimi ponad głowami państw Europy Środkowej. To Polska przyjęła parę milionów Ukraińców pod nasze dachy, to Polacy przyjęli Ukraińców, to my najwięcej pomagaliśmy w czasie, kiedy Niemcy chcieli wysyłać do oblężonego Kijowa 5 tys. hełmów; warto, aby pan nie zapominał o tym, panie prezydencie Załenski - zaapelował premier Morawiecki.

Nie dajcie się zakrzyczeć wulgaryzmom, pedagogice gwiazdek, którą wprowadził Donald Tusk i PO. Nie dajcie sobie zniszczyć marzeń o przyszłości - mówił premier. Jak zaznaczył, "od zwycięstwa 15 października, od naszej mobilizacji, od tego czy naród się obudzi, zależy przyszłość".

Chcę poprosić 2 mln Polaków, które podpisały się pod listami kandydatów PiS, aby codziennie, przez kolejne 12 dni wykonali 4-5 telefonów do swoich znajomych (...). Niech prześlą kilkanaście SMS-ów. Niech rozda kilka ulotek PiS, z którymi jeździmy po Polsce, a na których widać różnicę miedzy nami a nimi - apelował Morawiecki. 

Premier oznajmił, że za rządów PiS nastąpiło przywrócenie godności na rynku pracy. 

To minimalna stawka godzinowa 23 zł, a za kilka miesięcy 28 zł za godzinę. To średnie wynagrodzenie przekraczające grubo ponad 7 tys. zł., a my podtrzymujemy naszą obietnicę na kolejne lata. Za cztery lata będzie to co najmniej 10 tys. zł średniego wynagrodzenia w gospodarce polskiej. To ucywilizowany rynek pracy, to najniższe bezrobocie w historii III RP. To drugie najniższe bezrobocie w UE. To są osiągnięcia rządów PiS - powiedział.

Kaczyński: Oni mają zamiar zlikwidować w Polsce demokrację

Chodzi o to, żeby w Polsce nie wrócił system Tuska - stwierdził w swoim wystąpieniu w Katowicach prezes PiS Jarosław Kaczyński. Sensem tego systemu było to, aby ci, którzy po 1989 roku rabowali, mieli prawo do dalszego rabowania - powiedział.

Prezes PiS podkreślił, że do zwycięstwa jego opcji politycznej, "obok potrzeby mobilizacji, wiary, determinacji, pracy, jest także potrzeba dobrego zrozumienia tego, o co w tej chwili chodzi". 

Tusk ma wokół siebie wielu gamoni, ale sam takim gamoniem zupełnie nie jest, wie co robi, gdzie stoją konfitury, wie dobrze - dodał Kaczyński. Wskazał, że po 1989 r. przez kilkanaście lat trwał wielki rabunek polskiego mienia. 

Oczywiście była zmiana systemu, uwolnienie inicjatywy gospodarczej Polaków, ale ten system, mający także wiele zewnętrznych powiązań, w pewnym momencie się zachwiał. Trzeba go było odbudować. I Tusk podjął się tego zadania. I dobrze zrozumiał, co to znaczy odbudować ten system, co jest rzeczą podstawową, co musi być zapewnione. Otóż po pierwsze musi być zapewnione to, że ci którzy po 1989 r., a niekiedy nawet wcześniej, zaczęli rabować nasz kraj, mieli to prawo do rabunku w dalszym ciągu - stwierdził prezes PiS. 

Jarosław Kaczyński zarzucił Donaldowi Tuskowi, że polityka zagraniczna podczas rządów PO prowadziła do tego, żeby Polska znalazła się możliwie daleko od USA.

Bo przecież Niemcy i Rosja planowały i w jakieś mierze już realizowały cel, którym było radykalne organicznie, jeśli nie zupełne wyparcie USA z Europy - podkreślił.

Zauważył, że obecność militarna USA była dla Polski bardzo pożyteczna. Przypomniał, że w naszym kraju miały się pojawić elementy tzw. tarczy antyrakietowej, ale te plany zostały storpedowane.

To było w interesie zarówno Niemiec, jak i Rosji. W ten sposób zmieniano wektory naszej polityki zagranicznej, ale godzono też w nasze bezpieczeństwo - podkreślił prezes PiS.

Jarosław Kaczyński dodał, że w tamtych czasach "zepsuto stosunki i to celowo, wręcz prowokacyjnie" z Ukrainą i Litwą, osłabły także relacje z Grupą Wyszehradzką, czyli z państwami Europy Środkowej i Wschodniej, które miały wzajemnie się wspierać.

Kto tego oczekiwał? Na czyje polecenie to robiono? Otóż tego oczekiwały Niemcy. Tego oczekiwali także Rosjanie, bo stara koncepcja jeszcze Bismarckowska, współpracy niemiecko-rosyjskiej byłaby wtedy przynajmniej w niemałej mierze słabsza, a nawet zagrożona i dlatego tak bardzo tego nie chciano - dodał.

Prezes PiS przypomniał, że wówczas wycofano także sprzeciw przeciwko budowie gazociągów Nord Stream. Te rurociągi i ich budowa to było czynienie kolejnych kroków ku wojnie, ku wojnie, która miała zacząć się od Ukrainy - dodał szef PiS.

Dziękuję wszystkim, którzy wiedzą, że zmieniliśmy Polskę, ale pamiętajcie, że oni uczynią wszystko, także w ciągu najbliższych dwóch tygodni, żeby postawić na swoim, żeby system Tuska wrócił, a jeśli wróci to realizacja jego trzech podstaw to znaczy: rabunek wewnętrzny, niemieckie interesy, rosyjskie interesy, po prostu zmuszą tych, którzy go reprezentują, nawet gdyby tego nie chcieli, żeby zabrali wszystko, żeby przywrócili to, co było ale w znacznie ostrzejszej postaci - podkreślił Jarosław Kaczyński.

Bo, jak dodał, "oni dzisiaj nie ukrywają, chociaż nie mówią tego tak zupełnie wprost, jak ja powiem: oni mają zamiar w Polsce, zlikwidować demokrację i jakiekolwiek ślady praworządności". 

Bo co to znaczy, że zapowiadają atak na instytucje państwowe, na instytucje niezależne przy pomocy siły fizycznej, silni mężczyźni mają to załatwić, wyprowadzić. Co to ma znaczyć? Co to ma wspólnego z demokracją, z praworządnością. Co to ma wspólnego z konstytucją, którą sobie bez przerwy wycierali usta - pytał prezes PiS.