Przed sądem okręgowym w Rzeszowie rozpoczął się proces Marka T., który tasakiem odciął lewą dłoń swojemu znajomemu. Mężczyzna przyznał się do tego czynu, przeprosił pokrzywdzonego i chciał dobrowolnie poddać się karze, ale jej wymiar był zdaniem prokuratury za niski.

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło we wrześniu 2021 roku w Leżajsku. 

Marek T. na pierwszej rozprawie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Proponował 3,5 roku więzienia za odcięcie dłoni i pół roku za posiadanie narkotyków, oraz wypłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia dla pokrzywdzonego.

Na taki wymiar kary nie przystał jednak prokurator, który chce dla oskarżonego 10 lat pozbawienia wolności za odcięcie dłoni i 1 roku pozbawienia wolności za posiadanie narkotyków, a także podanie wyroku do publicznej wiadomości.

W związku z brakiem porozumienia w tej sprawie proces będzie toczyć się normalnie; w środę otwarty został przewód sądowy.

Składając wyjaśnienia przed sądem Marek T., podobnie jak w śledztwie, utrzymywał, że nie chciał odciąć dłoni 21-latka, a jedynie go nastraszyć. Mówił, że chłopak odruchowo machnął ręką, a on go w tę rękę uderzył. Oskarżony wyraził też żal z powodu swojego czynu i przeprosił Maksymiliana B. Pokrzywdzonego nie było w środę w sądzie.

W odczytanych przez sąd wyjaśnieniach Marka T. ze śledztwa oskarżony tłumaczył, że nóż, który miał przy sobie "to taki nóż, który się na wsi do kukurydzy używa". Mówił, że nóż nieraz woził ze sobą na skuterze i nie zamierzał go użyć, by zrobić krzywdę Maksymilianowi B.

Prokuratura w chwili skierowania aktu oskarżenia informowała, że pokrzywdzony Maksymilian B. jadąc rowerem do swojego kolegi zatrzymał się, aby usunąć awarię w jednośladzie, w którym spadł łańcuch. W tym czasie oskarżony Marek T. jechał skuterem ze stacji paliw do domu. 

Przejeżdżając ulicą Lipy zauważył znanego mu Maksymiliana B. Następnie zatrzymał się, podszedł do pokrzywdzonego i przy użyciu tasaka zadał mu uderzenie w lewą rękę, powodując odcięcie dłoni, po czym odjechał z miejsca zdarzenia - opisywał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie prok. Krzysztof Ciechanowski.

Zaatakowany mężczyzna sam powiadomił telefonicznie o zdarzeniu kolegę i wezwał pomoc telefonując do Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Został przewieziony najpierw do szpitala w Leżajsku, a następnie do Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie, gdzie zespół lekarzy pod kierunkiem dr Anny Chrapusty przeprowadził kilkugodzinną operację przyszycia ręki, która została odcięta powyżej nadgarstka.

Podczas zatrzymania Marka T. policjanci znaleźli przy nim i w jego mieszkaniu woreczki strunowe zawierające biały proszek oraz biało-kremowe kryształki. Jak wynika z opinii biegłych z pracowni badań chemicznych Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie ujawnione u podejrzanego przedmioty stanowią substancję psychotropową grupy II-P w postaci 4-CMC - informował prokurator.

Marek T. w czasie śledztwa przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia, które według prokuratury w niewielkim zakresie korespondują ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym. Oskarżony wyjaśnił m.in. że poznał pokrzywdzonego w lokalu z automatami do gier, którego miał pilnować. Jak wyjaśnił, około miesiąc przed zdarzeniem w tym lokalu miało dojść pomiędzy nimi do nieporozumienia. Dlatego chciał nastraszyć pokrzywdzonego. Natomiast pokrzywdzony w swoich zeznaniach zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce - przekazał rzecznik prokuratury.

Marek T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za przestępstwa przeciwko mieniu, m.in. kradzieże, kradzieże z włamaniem, paserstwo oraz kierowanie pojazdem mechanicznym po pijanemu. Oskarżony przebywa w areszcie.