W święta wielkanocne warmińsko-mazurscy strażacy kilkanaście razy wyjeżdżali do pożarów traw. Wypalanie łąk i pastwisk to problem, który niestety wraca każdego roku na początku wiosny.

Tylko w lany poniedziałek strażacy z Warmii i Mazur wyjeżdżali blisko dwadzieścia razy do pożarów traw i pastwisk. Nie były to duże obszarowo pożary, ale nigdy nie wiadomo jak zachowa się ogień w takim miejscu.

Takich pożarów nikt nie jest w stanie kontrolować. Nie wiadomo, czy za chwilę podmuch wiatru nie sprawi, że ogień przeniesie się w inne miejsce albo wręcz będzie zagrażał zabudowaniom czy lasom - mówi młodszy brygadier Grzegorz Różański z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie.

Przyrodnicy od lat próbują apelować o niewypalanie traw podkreślając, że to nie ma nic wspólnego z użyźnianiem gleby, a taki mit niestety wciąż jest obecny. Rolnicy, którym zostanie udowodnione podpalenie, stracą unijne dofinansowania. 

Policja przypomina, że wypalanie traw jest karalne. Za naruszenie przepisów przeciwpożarowych można otrzymać 5 tysięcy złotych grzywny. W przypadku, kiedy pożar spowoduje zagrożenie utraty życia, podpalacz może trafić do więzienia nawet na 10 lat. Niestety, co podkreślają sami policjanci - wykrywalność podpalaczy jest niewielka. Duże jest za to ryzyko utraty życia. Zdarzały się przypadki, że osoby, które podpaliły łąkę, odcięły sobie drogę ucieczki.