W Olsztynie trwa dwudniowy protest rolników, do których dołączyli myśliwi. Dziesiątki traktorów po uformowaniu kolumny na alei Warszawskiej przejechało ulicami miasta na aleję Piłsudskiego. Do czwartku zablokowany będzie odcinek od ratusza do ulicy Kościuszki.

Protest rolników w Olsztynie rozpoczął się od uformowania kolumny traktorów i pojazdów rolniczych na wjeździe do miasta od strony Olsztynka. Rolnicy, a także myśliwi, którzy do nich dołączyli, z alei Warszawskiej przejechali kilkukilometrowym sznurem na aleję Piłsudskiego, gdzie zablokowany został odcinek od ratusza miejskiego do ulicy Kościuszki. 

Protestujący zajęli też część ulicy Kopernika oraz plac przed pomnikiem Dunikowskiego. Zablokowane są pasy drogowe w dwie strony, więc nie można też dojechać do urzędu marszałkowskiego i wojewódzkiego. 

Wolne są tylko pasy dla autobusów, z których korzystać mogą wyłącznie służby. 

Rolnicy początkowo mieli co dwie godziny robić objazd niektórymi ulicami Olsztyna, ale dla dobra mieszkańców zrezygnowano z tego pomysłu. 

Rolnicy mają pozwolenie na protest do czwartku, do godziny 10:00.

Dlaczego rolnicy protestują?

Na traktorach i maszynach rolniczych widać część postulatów rolników: "Siekierski na emeryturę", "Żądamy ceny pszenicy według GUS-u - 1173,48 zł", "STOP dla towarów rolno-spożywczych z Ukrainy". 

Chcemy pokazać Polakom, że polityka Unii Europejskiej zmierzająca do ograniczenia produkcji przyczyni się nie tylko do upadku rolnictwa, ale także przemysłu. Zielone fanaberie wpłyną na wszystkich, podnosząc koszty życia, pracy, transportu, energii, ograniczenia produkcji żywności. Nie chcemy, żeby 4 procent naszej ziemi było ugorowane, ona ma przynosić zdrową żywność i pracować dla rolników. Domagamy się rewizji polityki z Ukrainą. Jesteśmy przeciwni przyjmowaniu produktów rolno-spożywczych - mówi Łukasz Pergoł, rolnik spod Działdowa, który przyjechał protestować do Olsztyna.

Protestujący podkreślają, że nie są przeciwko pomaganiu Ukraińcom, ale zaznaczają, że niekontrolowany wjazd produktów rolno-spożywczych nie tylko zagraża rolnikom, ale też konsumentom, ponieważ normy produkowania w Ukrainie są zdecydowanie niższe. 

Z granicy mamy sygnały, że zboża, kukurydza, która do nas wjeżdża są strasznej jakości. Nie możemy pozwolić, aby to trafiło na nasz rynek. Granicę trzeba jak najszybciej zamknąć na sztywno i zacząć wszystko kontrolować, bo tak nie może być. Niektórzy z nas wciąż mają pełne silosy zboża. Nie wiemy, czy będziemy mieli za co wiosną wyjechać w pole - mówi jeden z protestujących. Rolnicy liczą, że w czasie protestu w Olsztynie spotkają się z wojewodą warmińsko-mazurskim Radosławem Królem, któremu będą mogli przekazać swoje postulaty. 

Nie będzie blokady ronda w Stawigudzie

Rolnicy chcieli też zablokować rondo w Stawigudzie przy krajowej S51, ale nie zgodził się na to wójt gminy, zdanie którego podtrzymał Sąd Okręgowy w Olsztynie. 

Protestujący chcieli uniemożliwić dojazd ciężarówek do centrum dystrybucyjnego jednej z sieci supermarketów. Według wójta zablokowanie tej drogi na tydzień spowodowałoby straty około 120 milionów złotych, za co mogłaby odpowiadać później gmina. 

Gdybym wyraził zgodę na protest, właściciel centrum logistycznego mógłby dochodzić zadośćuczynienia od naszej gminy, za powstałe szkody w znacznych rozmiarach. A na takie koszty nie mogłem narażać naszej gminy - mówi wójt Stawigudy Michał Kontraktowicz.