Na co dzień pracuje w Fundacji Poland Business Run, prowadzi też własny blog, jest socjologiem i miłośnikiem przygód. Już wkrótce na swoim koncie będzie miał nietypowy wyczyn - pokona na własnych nogach wszystkie ulice w Krakowie. We wtorek planuje przejść ul. Ostatnią i będzie to rzeczywiście ostatnia ulica na jego liście. Kamil Bąbel opowieściami o swojej niezwykłej podróży podzielił się z naszą dziennikarką Marleną Chudzio.

Marlena Chudzio: Każdy z nas ma w swoim mieście jakąś taką ulicę, którą zna dobrze. Oprócz tego mamy ulice, które znamy troszkę. Nie wiem, czy istnieje ktoś, kto zna wszystkie ulice w mieście, a pan jest taką osobą?

Kamil Bąbel: Tak, udało mi się pokonać przejść wszystkie ulice w Krakowie, więc można powiedzieć, że byłem już wszędzie w tym mieście.

Co się musi stać w głowie człowieka, że pomyśli sobie a czemu nie być wszędzie?

Ja zacząłem realizować ten projekt przejścia wszystkich ulic w sierpniu 2019 roku i to był taki moment, kiedy szukałem trochę możliwości połączenia jakiejś ciekawej, ekscytującej podróży z obowiązkami życia codziennego. Nie zawsze jest łatwo te rzeczy połączyć, ale zainspirowany pomysłem Matta Greena, który przeszedł wszystkie ulice w Nowym Jorku. Stwierdziłem, że można to odtworzyć tutaj. I tak się zaczęło.

To ma też taki trochę wymiar niemalże filozoficzny, tak? wielka podróż nie musi oznaczać, że ruszamy się poza granice miasta.

Dokładnie tak. Często wyobrażamy sobie jakąś większą podróż jako przemierzanie wielu kilometrów, opuszczenie miasta, kraju czy nawet kontynentu. A tak naprawdę wiele ciekawych, inspirujących i wartych zobaczenia miejsc jest w promieniu dziesięciu kilometrów od miejsca, w którym mieszkam.

Otworzył więc pan plan Krakowa i zaczęło się od której ulicy?

Zaczynałem na ulicy Praskiej. W sumie wyglądało to w ten sposób, że te moje spacery zazwyczaj odbywały się w miejscu, do którego miałem najbliżej. Nie było z góry określonego planu, w jakiej kolejności chcę te ulice przejść. Zaczynając od centrum, ta mapa się rozszerzała aż do obrzeży. I właśnie ostatnie miesiące to są takie skrajne ulice, gdzieś na obrzeżach Krakowa.

Aż do ulicy Ostatniej.

Tak. Na ulicy Ostatniej mam zamiar zakończyć ten projekt, w taki trochę symboliczny sposób. Mam nadzieję, że będzie to takie wydarzenie, które sprawi też ludziom trochę radości. Każdy może się tam pojawić, każdy może przyjść i razem ze mną celebrować ten sukces.

Zacząć swoją przygodę od ulicy Ostatniej?

Może tak być, może też tak będzie. Ddostałem kilka takich wiadomości, że są osoby, które faktycznie zainspirowane tym pomysłem postanowiło odtworzyć to, czy to w swoim mieście, czy jeżdżąc na rowerze. Bardzo się cieszę, że podejmują tę aktywność i mogłem w jakiś sposób im w tym pomóc.

Jest gdzieś u pana w domu albo pana w komputerze taka fizyczna mapa, gdzie zaznaczał pan te ulice?

Rzeczywiście zaczynałem od fizycznej mapy, ale szybko się okazało, że to jest bardzo niepraktyczne rozwiązanie, więc przerzuciłem się na opcje takiej elektronicznej mapy interaktywnej, którą też zamieściłem na swojej stronie internetowej, dzięki czemu ludzie mogli na bieżąco śledzić, na jakim etapie projektu jestem.

Czego się pan dowiedział o Krakowie. Coś zaskoczyło?

Bardzo dużo się dowiedziałem. Nawet nie wiem, od czego mógłbym zacząć. Z takich bardziej ogólnych wniosków to to, że miasto cały czas się zmienia, cały czas ewoluuje. Czasami musiałem być w jakimś miejscu kilkukrotnie, chociażby po to, żeby dotrzeć do jakiejś innej ulicy. Wracając tam za kilka, kilkanaście miesięcy okazywało się, że to miejsce mogło wyglądać zupełnie inaczej. Taka ciągła zmiana - to jest pierwszy wniosek. A drugi jest taki, że w każdym miejscu tak naprawdę możemy odkryć coś ciekawego, coś, na czym zawiesimy oko, co skłania nas do głębszego poszukiwania informacji na temat tego, co zobaczyliśmy. Ja też często po spacerach robiłem sobie taki research, analizując te miejsca czy też obiekty, które w trakcie spacerów udało mi się dostrzec.

Często się chyba zamykamy tak na to, co już znamy. Chodzimy tymi drogami, które znamy, bo wydają nam się najkrótsze, bo to są najważniejsze ulice. Rozumiem, że czasami warto iść w boczną alejkę?

Rzeczywiście jest tak, że poruszamy się utartymi szlakami. Też to zauważyłem już na początku chodzenia, że wiele ulic było dosłownie tuż za rogiem. Nigdy do nich nie zaglądałem, bo nie miałem potrzeby. Odwiedzamy miejsca, które znamy, albo które ktoś nam polecił. Rzadko mamy taką potrzebę ciekawości, żeby samemu eksplorować jakieś miejsce. I dzięki tym swoim spacerom udało mi się odkryć takie miejsca, o których wie może garstka osób, które są w jakiś sposób ukryte. Nie jest to słowo przypadkowe, bo chciałem powiedzieć o ulicy Ukrytej, którą często wszystkim polecam, jako taki idealny przykład tego, co można w mieście zobaczyć.

Nie mam pojęcia, gdzie jest ta ulica.

Ulica ukryta jest zlokalizowana blisko Mostu Zwierzynieckiego.

To rejon, w którym często bywam.

Więc warto czasami odbić od księcia Józefa i udać się w ulicę Ukrytą. Jest to miejsce, w którym jak się okazało stoi pierwszy w Krakowie pomnik Jana Matejki. Kiedy miasto postanowiło postawić pomnik Jana Matejki na Plantach, jednym z argumentów było to, że Warszawa ma już pomnik Jana Matejki, a Kraków jeszcze nie ma. Okazało się, że ten pomnik był i faktycznie jest zlokalizowany na ulicy Ukrytej. Pewnie dlatego nikt o nim wcześniej nie wiedział.

Krakowskie ulice mają też różne śmieszne nazwy. To też jakoś było inspirujące. Na przykład ulica Poniedziałkowy Dół.

Poniedziałkowy Dół rzeczywiście bardzo często się przewija w różnych rozmowach, ale jest też dużo ulic, które faktycznie mają nazwę bardzo adekwatną do miejsca, w którym się znajdują. Albo jest przeciwnie, zupełnie inna, niż by nam się wydawało. Dwa takie typowe przykłady to z jednej strony ulica Przełazek, która wygląda w ten sposób, że mamy taką malutką kładkę dla pieszych, przerzuconą przez strumyk i po prostu przełazimy sobie na drugą stronę, więc prawdopodobnie stąd ta nazwa się wzięła. Natomiast taką przeciwnością byłaby ulica Przyszłości, która z nazwy mówi nam o nowoczesnym, natomiast w rzeczywistości praktycznie jej nie ma. Jest to ścieżka zarośnięta pokrzywami, przez którą bardzo ciężko się przebić. Więc tak rzeczywiście, można te nazwy ulic również eksplorować i w jakiś sposób analizować.

Ile to wszystko zajęło?

No właśnie, od sierpnia 2019 mamy już prawie 4 lata. Dokładnie 3 lata i 10 miesięcy minęło. W tym czasie musiałem pokonać prawie 3 tysiące ulic, które w Krakowie są. wliczam również wszelkie place, parki, ronda, cmentarze, bulwary, mosty i tak dalej. I jest to dystans łączny ponad 2800 kilometrów. Gdybyśmy mieli do czegoś porównać, to piesza wędrówka z Krakowa na Gibraltar to jest około trzech tysięcy kilometrów.

Potężna podróż i czasowo, i przestrzennie. Zgubił się pan po drodze?

Bywało, że było blisko, aczkolwiek ze względu na to, że wszystkie swoje trasy rejestruję za pomocą GPS u, to też nietrudno było się szybko odnaleźć.

Teraz byłby pan idealnym taksówkarzem?

Być może. Chociaż miasto z perspektywy pieszego wygląda trochę inaczej niż z perspektywy samochodu. Bardziej zastanawiałem się nad takimi marszami na orientację w mieście.

Lubi pan to miasto?

Lubię. Lubię bardzo. Ja w Krakowie mieszkam od 11 lat i myślę, że zakochałem się w tym mieście. Jest to takie miejsce, w którym z jednej strony cały czas coś się dzieje, mamy jakieś atrakcje, wydarzenia. Z drugiej strony są miejsca, w które możemy się udać, żeby troszkę się odciąć, wyciszyć. Są różne perspektywy. Oczywiście jak wszędzie, możemy dostrzegać również jakieś wady, ale możemy też wspólnie, jako mieszkańcy nad nimi pracować, poprawiać i sprawiać, żeby to miasto było jeszcze lepsze.

Opracowanie: