Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 4 w Krakowie uczy o niemarnowaniu żywności nie tyko w teorii, ale i w praktyce. W szkole stoi lodówka foodsheringowa, z której mogą skorzystać nie tylko uczniowie, ale i pracownicy - każdy, kto jest w chwilowej potrzebie.

Lodówka foodsharingowa to projekt, który ma ograniczyć wyrzucanie żywności. Zasady z jej korzystania są proste: można do niej włożyć jedynie te produkty, które są dystrybuowane przez szkołę. Nie mogą być przeterminowane, a opakowania uszkodzone. Każdy ze społeczności szkoły może do niej zaglądać - zarówno włożyć do niej produkty, jak i sięgać po nie, kiedy jest głodny.

Co ważne - jest w niej tylko zdrowa jedzenie: owoce, warzywa i nabiał. To żywność, którą dzieci otrzymują w ramach programu dla szkół i jako dodatek do obiadu, a z jakichś przyczyn nie chciały jej zjeść lub nie mogły, bo na przykład były nieobecne.

Przed południem te produkty pojawiają się w lodówce, a w okolicy godziny 15-16 one bardzo szybko znikają. Bardzo rzadko zdarza się, że musimy coś z tej lodówki wyrzucić - mówiła Paulina Serednicka, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 4 w Krakowie w rozmowie z Anną Helit.

Najczęściej korzystają z niej dzieci, które czekają na rodziców na świetlicy. Często są w szkole aż do godziny 17.00 i są głodne, bo od obiadu mija już kilka godzin. Druga grupa to dzieci starsze - program dla szkół nie obejmuje uczniów klas 6-8. W tym wieku dzieci mają większy apetyt, szczególnie chłopcy.

Paulina Serednicka podkreśla, że z lodówki mogą skorzystać wszyscy, którzy są w chwilowej potrzebie. Nie tylko uczniowie, ale i pracownicy szkoły.

Bardzo ważną ideą było dla mnie to, żeby uświadomić uczniów, że to nie jest dla biednych osób, dla biednych dzieci, nie robić wykluczenia. To lodówka dla każdego, kto w danym momencie jest głody lub ma ochotę skorzystać z tego, co się w niej znajduje - wyjaśniła.

Mam wykupione obiady w szkole i jeśli jest jakiś owoc, na który nie mam ochoty, odkładam go do lodówki. Ale są też takie dni, kiedy nie zjem śniadania, a jestem w szkole do godziny 20.00 i zdarza mi się sięgnąć do niej po jabłko. To przestrzeń, która ma służyć całej naszej szkolnej społeczności - dodała.

Projekt cieszy się ogromną sympatią uczniów, którzy przyznają, że nie muszą martwić się, kiedy nie zabiorą ze sobą drugiego śniadania. Często sami wkładają do nich produkty, których nie lubią. Kiedy zapomnę śniadania, a jestem głodna, to zawsze mogę pójść do lodówki i wziąć sobie jabłko lub gruszkę - mówiła Annie Helit jedna z uczennic. 

Lodówka foodsharingowa pojawiła się w szkole w 2018 roku. Na początku reakcje były podzielone, jednak osoby, które nie były do niej przekonane, szybko zmieniły swoje nastawienie. Pamiętam mamę, która przyszła i powiedziała, że była bardzo sceptycznie nastawiona do tej idei, ale przed chwilą usłyszała rozmowę dwóch dziewczynek. Jedna z nich powiedziała, że jest bardzo głodna, a druga zaproponowała, żeby poszła do lodówki po banana, bo widziała, że tam leżą. Ta mama przyznała wtedy, że to był jednak świetny pomysł i to naprawdę działa - wspominała dyrektor szkoły.

Projekt na czas pandemii musiał zostać zawieszony, ale po powrocie uczniów do szkoły, ponownie stała się częścią jej codzienności.

Zachęcam dyrektorów wszystkich szkół, żeby się nie bać. Warunkiem jest to, żeby lodówka była czysta, kontrolowana i przeszklona, aby było widać, co się w niej znajduje. To nie są duże pieniądze. Jeszcze raz powtarzam: warto, warto, warto! Nie tylko ze względów dydaktycznych, ale też po to, żeby wprowadzić w czyn to, o czym wszyscy mówimy, czyli żeby żywność się nie marnowała - zachęcała Paulina Serednicka, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 4 w Krakowie

Autorka: Anna Helit