Setki manifestujących próbowały zablokować wejście do siedziby egipskiego parlamentu w Kairze. Podczas protestu w pustynnym regionie Nowej Doliny, na zachodzie kraju, wybuchły starcia, w których zginęła jedna osoba.

Pierwsze manifestacje wybuchły w oddalonym o ok. 500 km od Kairu regionie już wczoraj. Dziś uczestniczyło w nich ok. 3 tys. osób. Jak podał przedstawiciel sił bezpieczeństwa, cytowany przez agencję Reutera, podczas starć z policją jeden uczestnik protestu zginął, a kilka osób zostało postrzelonych.

Od ponad dwóch tygodni Egipcjanie domagają się ustąpienia prezydenta Hosniego Mubaraka, będącego u władzy od prawie 30 lat.

Protestujący siedzieli przed budynkiem parlamentu, znajdującym się niedaleko placu Tahrir (Wyzwolenia), który jest centrum antyrządowych manifestacji.

Przyszliśmy, aby uniemożliwić wejście członkom rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej (NDP). Zostaniemy tutaj, dopóki nie zostaną spełnione nasze żądania - powiedział 25-letni Mohamed Abdallah. W tle rozbrzmiewały antyrządowe okrzyki.

Naród nie wybrał tego parlamentu - powiedział 19-letni student Mohamed Sobhi. Chcemy upadku całego skorumpowanego reżimu, a nie tylko prezydenta - dodał.

Antyrządowe protesty, których uczestnicy żądają ustąpienia prezydenta Mubaraka oraz chcą zmusić władze do przeprowadzenia głębokich reform politycznych rozpoczęły się w Egipcie 25 stycznia.

Manifestujący nie zaprzestali protestów i okupacji placu Tahrir, na którym przebywają od 28 stycznia br., mimo ogłoszonego przez rząd planu reformy konstytucji oraz zapewnień 82-letniego prezydenta Mubaraka, że we wrześniu br. nie będzie ubiegał się o kolejny mandat.