Jeśli PiS przegra głosowanie nad korespondencyjnymi wyborami prezydenckimi, rząd wprowadzi stan klęski żywiołowej, poda się do dymisji i połączy wybory prezydenckie z wyborami parlamentarnymi. Do takiego planu zażegnania kryzysu dotarli dziennikarze "Wprost".

Według informacji, do których dotarł "Wprost",  kierownictwo PiS rozważa wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i podanie się rządu Mateusza Morawieckiego do dymisji. Miałoby to nastąpić w przypadku przegranego głosowania nad ustawą umożliwiającą przeprowadzenie 10 maja korespondencyjnych wyborów prezydenckich. W tej sytuacji wybory prezydenckie zostaną przeprowadzone razem z wyborami parlamentarnymi - informują dziennikarze.

Z ustaleń gazety wynika, że kierownictwo PiS zamierza doprowadzić do sejmowego głosowania nad ustawą, nawet jeśli będzie pewne przegranej. W przypadku porażki, winą zostanie obarczone Porozumienia Jarosława Gowina. Politykom zgrupowania byłego ministra nauki i szkolnictwa wyższego zostało postawione ultimatum - jeżeli zagłosują przeciwko wyborom korespondencyjnym będą musieli opuścić szeregi Zjednoczonej Prawicy.

Kierownictwo PiS musi jednak zakładać, że przegra głosowanie, jeśli posłowie Porozumienia nie poprą ustawy. Jak ustalił "Wprost", w takiej sytuacji najpoważniej jest brane pod uwagę ogłoszenie stanu klęski żywiołowej i dymisji rządu Mateusza Morawieckiego. Wtedy wybory prezydenckie zostaną przeprowadzone razem z wyborami parlamentarnymi, zaraz po wygaśnięciu mandatu Dudy w połowie sierpnia - mówi informator "Wprost".

Zdaniem informatora, rozwiązanie takie traktowane jest wyłącznie jako plan awaryjny. Jarosław Kaczyński jest niemal pewien, że uda mu się przekonać posłów Porozumienia, którzy mogą znaleźć się w najgorszej sytuacji - poza Zjednoczoną Prawicą i w roli głównego winnego postępującemu kryzysowi politycznemu w Polsce.