​Do zadań "operacji specjalnej" na Ukrainie nie należy obalenie rządu w tym kraju - powiedziała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. Przypomnijmy, że na samym początku rosyjskiej inwazji prezydent Władimir Putin wzywał Ukraińców do przeprowadzenia zamachu stanu.

Jej zadania (rosyjskiej "operacji specjalnej", jak nazywa Moskwa inwazję - przyp. red.) nie obejmuję ani okupacji Ukrainy, ani zniszczenia jej państwowości, ani obalenia obecnego rządu. Jej działania nie są przeciwko ludności cywilnej - powiedziała na konferencji w Moskwie rzeczniczka resortu spraw zagranicznych Maria Zacharowa.

Według Zacharowej, należy to powtarzać, gdyż "zachodnie służby wywiadowcze" prowadzą działania dezinformacyjne.

Jesteśmy poważnie zaniepokojeni metodami prowadzenia działań wojennych przez stronę ukraińską. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ekstremiści, którzy do niedawna byli nawet legalnie zarejestrowani w jakichś nacjonalistycznych batalionach paramilitarnych, reprezentują siły zbrojne Ukrainy - powiedziała. Rosja od początku konfliktu z Ukrainą, sięgającego jeszcze czasów aneksji Krymu, przedstawia wojsko swojego sąsiada jako siedlisko neonazistów. I choć istnieją bataliony, które wpisują się w tę narrację - np. stacjonujący w Mariupolu Azow - to są one bardzo niewielką częścią sił zbrojnych Ukrainy.

Zacharowa oskarżyła także ukraińskie wojsko o używanie "amunicji fosforowej" oraz wykorzystywanie ludności cywilnej jako "żywych tarcz". Stwierdziła także, że około 2 miliony osób z Ukrainy zwróciło się do Rosji z prośbą o ewakuację, a 140 tys. już przekroczyło granicę.

Przypomnijmy, że Maria Zacharowa jeszcze miesiąc temu wykpiwała oskarżenia o przygotowywania się do ataku. Mówiła, że to oskarżycielska "kampania" będąca "zasłoną informacyjną dla przygotowania wielkich własnych prowokacji, w tym o charakterze wojskowym". Amerykańscy partnerzy zdążyli już wypuścić kolejny thriller o ataku Rosji na Ukrainę z terytorium Białorusi. Nie ma wątpliwości, że zachodnia propaganda będzie w najbliższym czasie powtarzać tę instrukcję Waszyngtonu - podkreślała w styczniu, miesiąc przed rosyjską inwazją na Ukrainę.

Strona ukraińska każdego dnia donosi o bombardowaniach miast, które przeprowadzają Rosjanie. ONZ wylicza, że w inwazji zginęło kilkuset cywilów, aczkolwiek rzeczywisty bilans jest pewno dużo większy. Trybunał w Hadze wszczął śledztwo ws. rosyjskich zbrodni wojennych. 

Putin wzywał do zamachu stanu w Ukrainie

Władze rosyjskie od dawna mówią o ukraińskim rządzie jako "reżimie kijowskim". Na samym początku inwazji prezydent Rosji Władimir Putin wezwał ukraińskich żołnierzy do przeprowadzenia zamachu stanu.

Nie pozwólcie, aby banderowcy i neonaziści wykorzystywali wasze dzieci, żony i dziadków jako ludzkie tarcze. Weźcie władzę w swoje ręce. Wygląda na to, że będzie nam łatwiej negocjować z wami, niż z tą bandą narkomanów i neonazistów - grzmiał Putin.

Stały przedstawiciel Rosji przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow z kolei powiedział, że ma nadzieję, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie zginie w rosyjskim ataku, bo liczy na to, że "zajmie się nim trybunał".

Z czasem jednak rosyjscy urzędnicy zaczęli uspokajać narrację. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow uznał nawet Wołodymyra Zełenskiego za prawowitego prezydenta Ukrainy.

Według dziennikarza Bellingcat Christo Grozewa, Rosjanie są w stanie zaakceptować Zełenskiego na pozycji prezydenta, jednak chcą zmienić premiera. Nowym szefem rządu miałby zostać Jurij Bojko, przewodniczący prorosyjskiej ukraińskiej partii Opozycyjna Platforma "Za Życiem".

24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Prezydent Władimir Putin tłumaczył to chęcią "demilitaryzacji i denazyfikacji" Ukrainy. Wcześniej Rosja uznała niepodległość samozwańczych republik Doniecka i Ługańska.