Niepokojące doniesienia z Białorusi. Portal Wiorstka podał, że na terenie obwodu mohylewskiego, w pobliżu miejscowości Osipowicze, rozpoczęła się budowa obozu dla najemników Grupy Wagnera. Podobnych obozów ma powstać kilka. Rewelacji rosyjskiego portalu nie potwierdza grupa Biełaruski Hajun.

Budowę pierwszego z kilku obozów, jak przekazał rosyjski niezależny portal Wiorstka, rozpoczęto nieopodal miejscowości Osipowicze, ok. 200 km od granicy z Ukrainą.

Obóz ma mieć powierzchnię 24 tys. metrów kwadratowych. Znajdzie się tam osiem tysięcy łóżek. Źródło w służbie leśnej obwodu mohylewskiego przekazało, że budowa obozu idzie pełną parą; ma on być gotowy "do jutra do obiadu".

Źródło Wiorstki, będące blisko kierownictwa obwodu mohylewskiego, potwierdziło, że władze obwodowe otrzymały polecenie budowy obozu dla Grupy Wagnera.

Informację o wysłaniu najemników na Białoruś potwierdzają również bliscy członków Grupy Wagnera.

Kobieta z rodziny jednego z najemników powiedziała portalowi, że wie od znajomego, iż pododdziały Grupy Wagnera, które przebywały w Rostowie nad Donem, kierują się na Białoruś.

Inna rozmówczyni powiedziała, że wie od męża, który w sobotę stacjonował w Rostowie nad Donem, iż "najprawdopodobniej" zostanie wysłany na Białoruś; od tego czasu nie ma z nim kontaktu.

Biełaruski Hajun nie potwierdza

Doniesień portalu Wiorstka nie potwierdza Biełaruski Hajun, grupa monitorująca ruchy wojsk białoruskich i rosyjskich na Białorusi w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Grupa w popołudniowym wpisie na Twitterze poinformowała, że "z całą pewnością możemy stwierdzić, iż w ciągu ostatnich 24 godzin w rejonie miejscowości Osipowicze nie było żadnej aktywności, nie mówiąc już o budowie tak dużego obiektu".

Białoruś i Grupa Wagnera - skąd ten wątek?

W sobotę doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą wagnerowców Jewgienijem Prigożynem.

Siły podległe Prigożynowi najpierw zajęły Rostów nad Donem, w tym siedzibę główną Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyły w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy.

Bunt zakończył się po negocjacjach Prigożyna z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpił i po południu rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji.

Po zakończeniu zbrojnego powstania wagnerowców rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Prigożyn "wyjedzie na Białoruś".

Białoruskie władze dotąd oficjalnie nie informowały, że w kraju będą przebywać najemnicy Grupy Wagnera. Służba prasowa białoruskiego przywódcy Alaksandra Łukaszenki nie potrafiła dziś odpowiedzieć dziennikarzom na pytanie, czy przywódca wagnerowców przyjechał na Białoruś.

Do sprawy odniósł się po południu sam Prigożyn, który w 11-minutowym nagraniu, opublikowanym na telegramowych kanałach związanych z Grupą Wagnera, powiedział, że "rękę do niego wyciągnął Alaksandr Łukaszenka". Zaproponował znalezienie rozwiązania dla dalszego działania Grupy Wagnera - poinformował.