Dwóch amerykańskich senatorów złożyło projekt rezolucji, która w założeniu ma powstrzymać Rosję przed użyciem broni nuklearnej (w jakiejkolwiek formie) na Ukrainie. Dokument zawiera wpis, według którego jakiekolwiek rozproszenie skażenia radioaktywnego na terenie państw natowskich, powstałe w wyniku działalności rosyjskiej lub białoruskiej skutkowałoby uruchomieniem Artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego.

Republikanin Lindsey Graham i demokrata Richard Blumenthal przedstawili rezolucję, o czym poinformowali na konferencji 22 czerwca. W dokumencie zawarto fragment, w którym stwierdza się, że "użycie jakiejkolwiek taktycznej broni jądrowej przez Federację Rosyjską, Republikę Białorusi, ich pełnomocników lub zniszczenie obiektu jądrowego, skutkujące rozproszeniem skażenia radioaktywnego na terytorium NATO, powodujące znaczne szkody dla życia ludzkiego, za atak na NATO, który wymaga natychmiastowej reakcji, w tym z egzekucji Artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego".

Senatorowie uważają, że groźba użycia przez Moskwę broni nuklearnej w Ukrainie jest realna. Zwracają też uwagę na możliwość dokonania prowokacji na terenie elektrowni jądrowej. Informacje wywiadowcze w sprawie możliwego sabotażu w Enerhodarze przekazywał w czwartek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Stąd też w rezolucji wpis o "zniszczeniu obiektu jądrowego", co ma być traktowane jako regularny atak.  

Nie odwrócicie losów tej wojny za pomocą broni nuklearnej. Pójdziecie na wojnę z NATO - deklaruje Graham, a Blumenthal dodaje, że w rezolucji chodzi o wysłanie Władimirowi Putinowi jasnego sygnału, iż jeśli Rosja dokona błędnej kalkulacji zysków i strat związanych z użyciem najgroźniejszej broni, wówczas Stany Zjednoczone nie będą stać z boku.

Artykuł 5. o którym wspomina ponadpartyjna rezolucja, mówi o tym, że napaść na jednego z członków Sojuszu, traktowana jest jako napaść na wszystkich pozostałych i może skutkować natychmiastowym uruchomieniem procedur obronnych z użyciem sił zbrojnych włącznie.

Nuklearna retoryka Kremla

W połowie 2022 roku Władimir Putin zapowiedział, że przekaże Białorusi systemy rakietowe Iskander-M, które mogą zawierać głowice jądrowe. Rosyjski przywódca obiecał także, że białoruskie samoloty Su-25 zostaną zmodyfikowane tak, by mogły przenosić ładunki nuklearne.

W grudniu ubiegłego roku Putin i Łukaszenka ustalili, że ich kraje dalej będą współpracować militarnie. Łukaszenka przekazał również, że systemy zdolne do przenoszenia broni jądrowej już zostały przekazane przez Moskwę i wprowadzone do służby wojskowej. Według zapowiedzi Putina, budowa specjalnego magazynu taktycznej broni nuklearnej na Białorusi ma się zakończyć do 1 lipca 2023. 

Tym informacjom częściowo zaprzeczają Ukraińcy. Szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy Kyryło Budanow przyznał, że głowice nie dotarły jeszcze na Białoruś, ale proces w ramach ewentualnego transferu jest w toku.

Zarówno Władimir Putin, jak i jego zausznicy często używają także argumentu nuklearnego w kontekście grożenia Zachodowi, który nie ustaje w przekazywaniu pomocy Ukrainie. Kreml wielokrotnie podkreślał też, że jeśli Ukraińcy zdecydują się zaatakować Krym uznawany za integralne terytorium Rosji - Moskwa odpowie używając każdego możliwego środka z bronią jądrową włącznie.