"To chyba najpoważniejszy kryzys systemu putinowskiego od samego początku (jego istnienia). Jest on spowodowany głównie niepowodzeniami wojny w Ukrainie, a zwłaszcza brakiem jakiejś perspektywy na klarowną przyszłość, na zwycięstwo, na wyjście z tej wojny" – mówił w rozmowie z RMF FM gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Zdaniem generała, w związku z tym część rosyjskich elit zaczęła się zastanawiać nad ewentualną zmianą Putina. Żeby jakoś z tej wojny wyjść, nie tylko z twarzą, ale bez większych strat. Prigożyn, razem ze swoim zgrupowaniem wojskowym, myślę jest takim narzędziem tej części elit rosyjskich - podkreślił. 

Jak dodał, trudno przewidzieć, jak ten bunt może się zakończyć. Bunt był - jak widać - bardzo dużym zaskoczeniem dla władz rosyjskich, dla samego Putina, który prawie wszystkie swoje siły przemocy ma zaangażowane w wojnie w Ukrainie. Tymczasem największe dla niego zagrożenie w tej chwili to nie jest już Ukraina, a właśnie bunt Prigożyna, bo on może go odsunąć od władzy. W związku z tym myślę, że Putin będzie się koncentrował na tym zadaniu - jak spacyfikować w pierwszej kolejności zgrupowanie Prigożyna, a dopiero w drugiej kolejności będzie myślał o Ukrainie - powiedział. 

Generał Koziej podkreślił, że niewykluczone jest, że Rosja będzie musiała wycofać z Ukrainy część regularnych jednostek, które byłyby zdolne podjąć walkę z dobrze uzbrojonym i doświadczonym zgrupowaniem wojskowym Prigożyna. 

To dla Ukrainy jest szansa na kontynuację tej ofensywy, którą rozpoczęła. Jestem sam ciekaw, czy będzie zdolna szybko ten moment wykorzystać, bo nie wiadomo, jak on długo będzie trwał. Myślę, że ta niepewność w rosyjskiej armii, sprawi, że ona będzie bardziej podatna na jakieś silniejsze uderzenia ukraińskie. Jestem ciekawy, czy Ukraińcy to zdołają wykorzystać - zaznaczył. 

Ekspert twierdzi, że Prigożyn nie jest samotnikiem w tej akcji. 

Żeby to on sam z siebie wymyślił ten bunt i go realizował. Przypuszczam, że to jest element jakiejś większej całości, że razem z Prigożynem są jacyś ukryci, którzy się nie ujawniają do tej pory, również inni politycy, oligarchowie, a Prigożyn jest tylko zbrojnym ramieniem tego całego ruchu. Dlatego to może mieć powodzenie. Nawet, jak obserwujemy jak szybko i błyskawicznie Prigożyn nie tylko pojawił się w Rosji, nie tylko zajął Rostów, stolicę Okręgu Wojskowego Południowego, Woroneż i tak jak słyszymy te kolumny zmierzają w kierunku Moskwy, nikt ich specjalnie nie zatrzymuje, to świadczy o tym, że być może także część sił bezpieczeństwa wewnętrznego Rosji - jeśli nie jest w bezpośrednim spisku z siłami Prigożyna, to przynajmniej przygląda się, nie wiedząc, co dalej się będzie działo. Nie chcą ryzykować jakichś większych, bezpośrednich starć z Prigożynem - powiedział. 

Ta sytuacja może w końcu doprowadzić do obalenia Putina stosunkowo szybko, ale może być również stłumiona wyjątkowo szybko, jeśli uda się Putinowi skrzyknąć wszystkich swoich siłowików i we w miarę jakiś skoncentrowany sposób działać. Najemnicy Prigożyna co prawda to są profesjonaliści w większości doświadczeni żołnierze, ale jednocześnie podatni na możliwość zmiany kursy. W każdej chwili mogą np. porzucić Prigożyna, mogą jakoś być przekupieni przez władze rosyjskie. To nie jest stabilna siła. To nie jest siła, która kieruje się jedną ideologią, ideą, jakimiś wartościami wyższego rzędu, które by sprawiały, że one będą tylko to robić, co robią, że są do tego przekonani. To są najemnicy, którzy mogą kierować się bardzo innymi, prostymi argumentami - zaznaczył.