„Nie będę pracował dla mordercy” – to słowa kapitana statku należącego prawdopodobnie do Władimira Putina. Przytacza je dzisiejsza brytyjska prasa. Potężna, warta nawet 700 milionów dolarów jednostka zacumowana jest w jednym z toskańskich portów we Włoszech. Z uwagi na niejasny stan prawny, nie została jeszcze objęta sankcjami. Zdaniem działaczy związanych z rosyjskim opozycjonistą Aleksiejem Nawalnym, ten pałac na wodzie należy do podejrzanego o popełnienie zbrodni wojennych w Ukrainie, rosyjskiego prezydenta.

Już sam rozmiar jachtu zacumowanego w jednym z toskańskich portów jest imponujący. To 460 stóp, czyli 140 metrów - dziesięć razy więcej od średniej wielkości jednostek najczęściej spotykanych w marinach Morza Śródziemnego. Wnętrza, czego dowodzą publikowane w mediach zdjęcia, ociekają zlotem. Nawet uchwyty rolek papieru toaletowego są pozłacane. 

Trudno zresztą oceniać to cacko w kategoriach jachtu. To całkiem okazały statek. Ma sześć pokładów, kilka basenów, kino i system bezpieczeństwa zdolny do unieszkodliwiania dronów.

Jak donoszą brytyjskie media, załoga Szeherezady - bo tak bajecznie nazwano jacht - to byli oficerowie rosyjskiej FSB. Właściciel najwyraźniej troszczy się o siebie, ponieważ na wyposażeniu jednostki znajduje się mały szpital. Komentatorzy nie łączą tego jednak z doniesieniami o stanie zdrowia Putina, ale wyobraźnia działa. 

Według doniesień luksusowy statek przechodzi obecnie konieczne naprawy. Nawet prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełeński, wezwał władze w Rzymie, by w trybie pilnym się nim zainteresowały.

Mieszkańcy Marina di Carrara, gdzie zacumowano Szeherezadę, są przekonani, że statek należy do prezydenta Rosji. Podobnego zdania jest grupa działaczy związana z Nawalnym, który skazany został wczoraj na 9 lat ciężkiego więzienia. Natomiast dziennikarze włoskiej "La Stampy" dotarli do urodzonego w Kazachstanie Eduarda Juriewicza Kudainatowa, byłego zastępcy prezesa rady Rosneftu, rosyjskiego koncernu energetycznego, który miał stwierdzić, że to on jest właścicielem jachtu. Jak zauważają bardziej cyniczni obserwatorzy, na morzu też można się poruszać po słupach.

Opracowanie: