Po debiutanckim meczu miał siły, by przebiec maraton. I trudno się dziwić, bo gdy zdobył asa serwisowego, wielotysięczny tłum zaczął wiwatować. Teraz sam nie może doczekać się kolejnych punktów zdobytych dla reprezentacji. Mateusz Poręba to jeden z najmłodszych i najmniej doświadczonych zawodników siatkarskiej kadry. Jego obecność w zespole na mistrzostwach świata, to ukłon trenera w stronę talentu i pracy tego zawodnika. Z młodym środkowym reprezentacji o życiowych radach, o emocjach i o nowych doświadczeniach rozmawiał nasz dziennikarz Wojciech Marczyk.

Wojciech Marczyk RMF FM: Jesteś z tych zawodników, którzy śledzą inne spotkania i interesują się siatkówką. Są przecież piłkarze, którzy meczów nie oglądają. Są też siatkarze, którzy w ogóle też nie obserwują innych spotkań.

Mateusz Poręba: Ja jestem typem, który bardziej lubi uprawiać sport, niż go oglądać. Jestem sportowcem na wyższym poziomie, dlatego muszę się interesować tym, bo inaczej nie robiłbym postępów. Są zawodnicy, którzy są lepsi ode mnie i od których mogę czerpać różne doświadczenie. Mogę podpatrywać, co robią lepiej i co mogę ja wdrożyć u siebie. Dlatego wolę uprawiać ten sport, ale też muszę też oglądać, żeby złapać coś nowego.

Co pamiętasz z ostatnich mistrzostw? Oglądałeś je w telewizji?

Nie miałem okazji oglądania tych meczów na żywo, ale oglądaliśmy z chłopakami z drużyny - pamiętam - u nas jeszcze na starym mieszkaniu. Towarzyszyły nam bardzo duże emocje. Mogę się przyznać, że pierwszy raz miałem coś takiego, że oglądając mecz w telewizji, skakałem. Wiem też, czego ludzie doświadczają, będąc na meczach. Teraz miałem okazję siedzieć na trybunie w Spodku u góry i tak patrzyłem sobie, jak to wygląda. Dlatego mam nadzieję, że będziemy dawać jak najwięcej emocji naszym kibicom.

Czy po twoim debiucie długo trzymały cię emocje?

Całą noc i trochę dnia. Trzeba było wziąć tabletkę na sen. Gdy wróciłem do pokoju, czułem, że mogę przebiec maraton, bo mam tyle emocji, że nie dałem rady spożytkować ich na boisku. Dzięki temu jestem bardziej zmotywowany do cięższej pracy, bo wiem, że to przynosi mi korzyści.

Tak sobie wyobrażałeś kadrę od środka?

Nowością jest to, czego nie widziałem w Olsztynie w klubie. Tu musimy ściśle trzymać się pewnych wytycznych. Tutaj jest dużo więcej kibiców, dlatego musimy się tego trzymać. Teraz jest problem z covidem. Niestety musimy kibiców troszeczkę zawodzić, jeśli chodzi o spotkania z nimi, ale nie chcielibyśmy przez na przykład wypaść z grania na mistrzostwach świata.

A czy od początku tych mistrzostw przemknęło ci przez chwilę przez głowę, że możesz zostać medalistą mistrzostw świata?

My musimy mieć taką myśl. Na każdym turnieju musimy mieć cel. Naszym celem jest zdobycie medalu. To nas napędza.

Pytam, bo różnie sportowcy o tym mówią. Jedni patrzą kroczek po kroczku, inni mówią ja muszą mieć cel.

Ten zespół to mistrzowie świata. Gdybyśmy nimi nie byli, to moglibyśmy sobie myśleć o kolejnych krokach: wyjście z grupy, ćwierćfinał i tak dalej. Ale jednak jesteśmy drużyną, która prezentuje bardzo wysoki poziom i musimy myśleć o tym, żeby wygrywać.

Z kim z reprezentacji najszybciej złapałeś kontakt i wspólny język?

Miałem dobry kontakt z Karolem Butrynem. Do tego Kuba Popiwczak i Paweł Zatorski. Jest dużo chłopaków, z którymi mamy dobry kontakt.

A jakbyś miał iść po siatkarską radę, to do kogo?

Paweł Zatorski! Dużo rozmawiamy, bo jestem razem z nim w pokoju. Mam możliwość dowiedzenia się czegoś nowego; zobaczenia, jak podjąć decyzje, które on już podejmował dawno temu w moim wieku. Dlatego cieszę się, że mam możliwość z nim być w pokoju.

To długie rozmowy?

Zdarza się, że nieraz długo rozmawiamy. Jeden temat przechodzi w kolejny.

Gracie teraz w Gliwicach. Jak zmiana obiektu wpływa na grę?

Przede wszystkim jest to problem dla rozgrywających. Zdarza się, że światło ustawione jest tak, że pada prosto w oczy. Czasem przeszkadza też telebim, bo serwujący widzi siebie, gdy podrzuca piłkę. To jednak jest kwestia kilku treningów i wszystko wraca do normy

Liczysz na to, że jeszcze w tych mistrzostwach świata uda się zagrać i zdobyć punkty?

Cały czas liczę na to, że dostanę tę szansę. Jednak im trudniejszy rywal, to może być troszeczkę ciężej. Jesteśmy jednak w tym kwadracie mocno kibicujemy. Próbujemy też rozluźniać atmosferę chłopakom, którzy wchodzą z kwadratu i wracają z powrotem, żeby cały czas była ta jedność.

Na chwilę wróćmy do tych rozmów z Pawłem Zatorskim. O czym najczęściej rozmawialiście? Jakie rady od niego usłyszałeś?

Jak to jest żeby przeżyć, będąc młodym zawodnikiem. Od czego zacząć; jakich decyzji nie podejmować, żeby sobie nie zaszkodzić. Nawet na pewno to jest takie doświadczenie życiowe.

Czy ten mundial wyobrażałeś sobie jakoś inaczej?

Na pewno nie ma wielu plakatów czy bannerów na budynkach. Nie jest to aż tak bardzo rozreklamowane. Natomiast emocje są bardzo duże, dlatego cieszę się, że mogę tego doświadczać. Każdemu życzę żeby czegoś takiego doświadczył. Robi wrażenie to, że możemy jechać z eskortą policji. Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałem. Widziałem to tylko w telewizji. Jest to duża nowość i to pokazuje, jak daleko się zaszło - oglądało się takie rzeczy w telewizji, a teraz można ich doświadczać na własnej skórze.

Pamiętasz debiut z Meksykiem? To jak wchodziłeś na boisko i jakie temu towarzyszyły emocje?

Wszystko się powoli zaczyna układać w całość. Mam tek, że jak wchodzę na boisko, to się odcinam totalnie. To są emocje i to jest normalna sprawa. Wszystko teraz wróciło do normy. Na pewno pamiętam moment, jak wszyscy krzyczeli "ostatni" - wtedy zagrałem asa i cała hala zaczęła krzyczeć.

A czy dla ciebie ten turniej jest też taką lekcją radzenia sobie z emocjami i z presją?

Wcześniej nie zdarzały mi się aż tak duże emocje. Wiadomo, że w mojej karierze były inne emocje; np. gdy graliśmy w play offach z Bełchatowem ostatni mecz, który wygrywaliśmy, ale ostatecznie niestety polegliśmy. Dlatego wtedy tam też były olbrzymie emocje. Nowością jest natomiast duża presja. Jednak cieszę się, że w tym sprawach mam twardą głowę, bo jednak czasami ta głowa może odlecieć. Nie oszukujmy się: chłopaki są na wyższym poziomie i nieraz, jak ktoś nie zablokuje, albo nie poradzę sobie na zagrywce, to czasem może kotłować się w głowie. Ale też jest to nauczka, że mogę sobie poradzić z tymi problemami.