Michał Kubiak przez kilka pierwszych dni mistrzostw świata zmagał się w Warnie z kłopotami żołądkowymi, w kolejnych zaczęły mu doskwierać inne dolegliwości. "Ktoś chyba wbija igły w moją laleczkę voodoo" - zaznaczył kapitan broniących tytułu polskich siatkarzy. Przyjmujący po pięciu zwycięstwach na mistrzostwach świata podkreślił również, że nie należy popadać w hurraoptymizm, bo "niczego jeszcze nie osiągnęliśmy"

Z tego co mi wiadomo, kilku członków sztabu też nie czuło się najlepiej - zaznaczył. 

Drużyna Vitala Heynena zostaje także na drugą rundę MŚ w Warnie, a to oznacza dłuższy pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu w Złotych Piaskach. Kapitan polskiego zespołu nie jest z tego powodu szczęśliwy. Już we wtorek wieczorem, po meczu z Bułgarami kończącym pierwszą fazę zmagań, narzekał na to miejsce, a zwłaszcza na serwowane tam posiłki. Do tematu wrócił dzień później. 

Co mnie najbardziej zdenerwowało podczas turnieju? Jedzenie w tym hotelu. Dziś nawet nie zszedłem na śniadanie. Tę stołówkę trzeba po prostu zobaczyć. Przez pierwsze dwa-trzy dni było w porządku, ale nie da się jeść przez dziesięć dni tego samego. Podejrzewam, że to wszystko jest smażone na tym samym oleju. Nie wiem, kto przyznaje gwiazdki hotelom, ale to miejsce to nie jest pięć gwiazdek - ocenił. 

Dziennikarze dopytywali go, jak w takim razie zorganizował sobie poranny posiłek skoro ominęło go hotelowe śniadanie. 

Mam batony Ani Lewandowskiej - skwitował dowcipnie. 30-letni zawodnik odniósł się tym samym do niedawnego zamieszania, które zrobiło się wokół jednej z jego wypowiedzi. Przyznał wówczas, że nie lubi piłki nożnej i uważa ją za prosty sport dla mas, który nie ma mu nic do zaoferowania. Spadła za to na niego krytyka ze strony wielu sympatyków futbolu. W środę żartem jeszcze dodał, że rozważał, by na obiad pójść do pobliskiego McDonaldsa. Na kłopotach żołądkowych w jego wypadku się jednak nie skończyło. Teraz jego i kilku innych siatkarzy dopadło przeziębienie, a on dodatkowo ma jeszcze inne dolegliwości. 

Ktoś chyba wbija igły w moją laleczkę voodoo. W plecy i we wszystko - kolana, "achillesy". Ledwo wstaję z łóżka, ale takie jest życie - skwitował Kubiak. 

Gdy kilka dni wcześniej opowiadał o kłopotach żołądkowych, stwierdził, że prawdopodobnie będzie musiał "przyjąć pięćdziesiątkę", by odtruć organizm. 

Przedstawiciele mediów dopytywali go teraz, czy rzeczywiście zdecydował się na taką kurację. Tak. I pomogło - przyznał. 

Mimo niezadowolenia z jakości jedzenia i znużenia związanego z długim pobytem w jednym miejscu dostrzega on także zaletę tego, że polski zespół - jako jedyny z grupy H - nie musiał się w środę przenosić do innego miasta. 

Zamiast siedzieć w samolocie i na lotnisku można było wyjść na słońce i odpocząć - wskazał. 

Doświadczony przyjmujący i jego koledzy z kadry wygrali w pierwszej rundzie MŚ wszystkie pięć spotkań i zdobyli komplet punktów. Takim osiągnięciem z 16 drużyn mogą pochwalić się jeszcze tylko Włosi. Dorobek ten uwzględniany jest przy klasyfikowaniu uczestników w drugiej fazie imprezy, co stawia Polaków w bardzo korzystnej sytuacji. 

Nie chodzimy z głową w chmurach i wiemy, że na razie, tak naprawdę - mimo tych pięciu wygranych spotkań - nic nie osiągnęliśmy. Powtarzaliśmy, że będziemy się rozkręcać z każdym meczem i tak chyba rzeczywiście jest. Jesteśmy szczęśliwi, ale nie jest to dla nas niespodzianka, bo przyjechaliśmy tutaj w konkretnym celu i jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia go - podkreślił. 

Na pierwszy ogień Argentyna


W drugiej fazie rywalizacji biało-czerwoni zmierzą się kolejno z Argentyną, Francją i Serbią. 

Kluczowy będzie pierwszy mecz. Kolejność jest korzystna dla nas? Wygrać trzeba będzie ze wszystkimi, jeśli chce się zdobyć tytuł czy być wysoko. Terminarz jest jaki jest. Na razie koncentrujmy się na Argentynie, a potem będziemy myśleć o kolejnym przeciwniku. Włożyliśmy dużo zdrowia w to, żeby wygrać pięć dotychczasowych spotkań i byłoby trochę głupio nie wykorzystać tego. Tym bardziej, że mamy na pierwszy ogień Argentynę. Nie lekceważę tego zespołu, bo przyjadą bez presji, gdyż szanse na awans do "szóstki" mają znikome, a z takimi zespołami gra się ciężko - przestrzegał Kubiak. 

Jego zdaniem każdy zespół ma obecnie jakieś problemy. Zwrócił uwagę, że "Trójkolorowi" jak na razie nie zachwycają formą. Co do Serbii przypomniał jednak, że w ostatnim meczu pierwszego etapu MŚ ekipa ta pokonała Rosjan. 

Samo to pokazuje, że drużyna z Bałkanów będzie groźna, trzeba się z nią liczyć i nie można sobie dopisać trzech punktów już przed meczem z nią. Uważam jednak, że nie jest to zespół, którego nie można pokonać - zastrzegł. 

We wtorkowy wieczór Serbowie imponowali siłą zagrywki, którą nękali Jegora Kliukę. Kubiak jednak nie ceni zbytnio rosyjskiego przyjmującego i uważa, że nie jest on dobrym punktem odniesienia. 

Nie oszukujmy się, jest wysoki, fajnie atakuje, ale z przyjęciem ma on niewiele wspólnego. Fakt, Serbowie serwują bardzo dobrze, ale Kliuka to nie jest wyznacznik tego, czy ktoś dobrze zagrywa - podsumował. 

(nm)