Brazylijscy siatkarze pokonali w Turynie Amerykanów 3:0 (25:20, 25:18, 25:19) w ostatnim meczu grupy I trzeciej rundy mistrzostw świata. Obie drużyny już wcześniej były pewne awansu do półfinału i stawką spotkania było pierwsze miejsce w tabeli.

Trener ekipy USA John Speraw przed weekendową walką o medale dał odpocząć największym gwiazdom swojej drużyny: Matthew Andersonowi, Aaronowi Russellowi, Taylorowi Sanderowi, Maxwellowi Holtowi, Davidowi Smithowi i Micah Christensonowi. Po drugiej stronie siatki także szansę dostali rezerwowi, ale to oni zdecydowanie przeważali w tym pojedynku.

Reprezentacja Stanów Zjednoczonych do piątku była jedyną niepokonaną w mundialowej stawce. 

Tym razem trener Brazylijczyków Renan Dal Zotto musiał obejrzeć spotkanie z trybun. To efekt kary nałożonej na niego przez światową federację (FIVB) za zachowanie w środowym meczu z Rosją. W tie-breaku szkoleniowiec specjalnie wrzucił na boisko piłkę, by tocząca się wówczas akcja została przerwana. 

W pojedynku tym miał też miejsce polski akcent - jako drugi sędzia wystąpił Wojciech Maroszek.

Wcześniej obie ekipy pokonały w grupie I "Sborną" (Amerykanie rozbili ją 3:0) i tym samym wyeliminowały mistrzów Europy z turnieju.

Dzięki piątkowemu zwycięstwu awans z pierwszego miejsca wywalczyli "Canarinhos". Zarówno oni, jak i Amerykanie czekają na wyłonienie półfinałowych przeciwników. Na razie wiadomo tylko, że jednym z nich będą Serbowie, którzy są już pewni awansu. Występujący także w grupie J Polacy i Włosi zmierzą się wieczorem. Biało-czerwonym potrzeba 61 małych punktów bądź jednego seta, by dostać się do półfinału. Jeśli wygrają partię, to zajmą w tabeli pierwszą pozycję i w sobotę powalczą z USA.

Brazylia - USA 3:0 (25:20, 25:18, 25:19)

(nm)