Wprowadzenie strefy zakazu lotów nad Libią może zająć nawet tydzień - uważa szef sztabu amerykańskich sił powietrznych generał Norton Schwartz. Będzie to bez wątpienia wymagało zasobów w Europie, jak i tych znajdujących się w USA - stwierdził Schwartz przed senacką komisją ds. sił zbrojnych. Z kolei przedstawiciel władz USA, na którego powołuje się BBC, uważa, że ataki na lotnictwo Muammara Kadafiego mogą zacząć się do niedzieli.
Jak pisze BBC, Stany Zjednoczone raczej nie będą uczestniczyły w pierwszych akcjach przeciwko Libii, a Wielka Brytania i Francja, które najbardziej opowiadały się za wprowadzeniem strefy zakazu lotów, mogą zyskać wsparcie logistyczne z krajów arabskich.
Z kolei agencja AP podkreśla, że USA udzieliły poparcia dla działań militarnych, choć część amerykańskich urzędników kwestionowała wprowadzenie zakazu lotów. Być może najbardziej sceptyczny był Pentagon, który uważa ustanowienie strefy zakazu lotów za krok równoznaczny z wojną. Wielu przedstawicieli USA obawia się zresztą, że zaangażowanie w Libii wciągnie Amerykanów w kolejny kosztowny i krwawy konflikt w kolejnym - po Iraku - kraju arabskim.
Wczoraj przebywająca w Tunezji sekretarz stanu USA Hillary Clinton oświadczyła, że strefa zakazu lotów będzie wymagała działań chroniących pilotów i samoloty, "w tym bombardowania takich celów jak libijskie systemy obronne".