Niewielka brytyjska misja dyplomatyczna wysłana do Bengazi, głównego miasta libijskich powstańców, "doświadczyła tam trudności", ale opuściła już Libię - powiedział brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague. Brytyjczycy pojawili się w Libii, by nawiązać kontakt z opozycją.

Zamierzaliśmy, w porozumieniu z opozycją, wysłać kolejną ekipę, by wzmocnić nasze kontakty w odpowiedni sposób. Te wysiłki dyplomatyczne są częścią szerszej współpracy Wielkiej Brytanii z Libią, obejmującej nasze trwające obecnie wsparcie humanitarne - poinformował minister w oświadczeniu. Nadal naciskamy na Kadafiego, by ustąpił i będziemy współpracować ze społecznością międzynarodową, żeby wesprzeć uprawnione ambicje narodu libijskiego - dodał.

Również rzecznik opozycji w Bengazi potwierdził, że grupa, w której skład mieli wchodzić żołnierze brytyjskich sił specjalnych, opuściła Libię. Brytyjskie media podały, że ośmiu komandosów elitarnej brytyjskiej jednostki sił specjalnych SAS w cywilu oraz niski rangą dyplomata przebywający we wschodniej Libii z tajną misją, zostali uwięzieni przez powstańców.

Wszystko wskazuje na to, że byli to członkowie zewnętrznej misji, która miała na celu nawiązanie kontaktów z powstańcami. Fakt, że zostali oni zatrzymani, a informacje na ten temat obiegły cały świat, będzie wodą na młyn pułkownika Kadafiego, który twierdzi, że sytuacja w jego kraju jest wynikiem spisku Al-Kaidy i zaangażowania obcych mocarstw. Według doniesień, nawet sami powstańcy byli zaskoczeni obecnością uzbrojonych Brytyjczyków w ich kraju. Między innymi dlatego zostali zatrzymani.

Powstańcy obawiają się, że interwencja dostarczy reżimowi Kadafiego pretekstu do oskarżenia ich o to, że są marionetkami w ręku zagranicznych wywiadów i rządów, którym chodzi o kontrolę nad libijską ropą. Mogłoby to nastawić część libijskiej opinii wrogo wobec nich i umożliwić Kadafiemu przybieranie pozy libijskiego patrioty.