Interwencja zbrojna przeciwko reżimowi Kadafiego powinna zakończyć się definitywnym odsunięciem dyktatora od władzy - im szybciej, tym lepiej - sugeruje coraz więcej paryskich komentatorów. Szef Francuskiej Fundacji Badań Strategicznych Francois Heisbourg twierdzi w wywiadzie dla "Liberation", że cel ten jest zgodny z oenzetowską rezolucją.

Heisbourg podkreśla, że rezolucja ONZ daje koalicji możliwość "użycia wszelkich środków" w celu ochrony libijskiej ludności cywilnej. Jeżeli więc uznamy, że sam dyktator stanowi ciągle zagrożenie dla ludności cywilnej, to jego obalenie czy nawet fizyczne usunięcie nie jest sprzeczne z tekstem przyjętym przez Radę Bezpieczeństwa - pod warunkiem, że nie zostanie to dokonane przez lądowe siły koalicji (bo rezolucja to wyklucza), tylko przez bombardowania z powietrza, rakiety wysyłane z okrętów wojennych bądź przez oddziały opozycji.

Według "Liberation" - na razie jednak francuskie lotnictwo koncentrowało się na obronie miasta Bengazi, które jest bastionem libijskich rebeliantów. Wysłannik "Liberation" twierdzi, że widział - po ataku francuskich samolotów - ponad 40 zniszczonych czołgów i wozów opancerzonych oraz kilkadziesiąt zwęglonych zwłok wiernych Kadafiemu żołnierzy.

Francja nie ma żadnych informacji o ewentualnych cywilnych ofiarach zbrojnej operacji koalicji - podkreśla rzecznik rządu w Paryżu Francois Baroin. Brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że w nocy z niedzieli na poniedziałek brytyjskie siły powietrzne zrezygnowały z przeprowadzenia jednej z operacji, ponieważ w rejonie obecna była "nieznana liczba cywilów".

Według resortu obrony, decyzja ta "podkreśla zaangażowanie Wielkiej Brytanii w ochronę ludności cywilnej".

Wczoraj anonimowy przedstawiciel libijskiego resortu zdrowia oświadczył, że na skutek nalotów sił zachodnich, przeprowadzonych w Libii z soboty na niedzielę, zginęły 64 osoby. Wcześniej libijskie siły zbrojne podawały, że w atakach sił koalicji międzynarodowej na "cywilne obszary" w Libii zginęło 48 osób, a 150 zostało rannych.