Od soboty w starciach protestujących z siłami bezpieczeństwa w Bengazi zginęło 97 osób. Tym samym liczba ofiar kilkudniowych zamieszek przekroczyła 180 - poinformowała telewizja CNN, powołując się na źródła w szpitalu w Bengazi. Według organizacji Human Rights Watch, zginęły co najmniej 104 osoby. "Jest to jednak niepełny obraz sytuacji" - podkreśla przedstawiciel HRW.

Serwis BBC News cytuje lekarkę ze szpitala w Bengazi. W sobotę tylko do jednego szpitala przywieziono co najmniej 45 zwłok i ponad 900 rannych. To była masakra - relecjonowała.

Nasz badacz w Libii potwierdził, że zginęły co najmniej 104 osoby - powiedział dyrektor biura HRW w Londynie Tom Porteous. HRW wykorzystuje dane ze źródeł medycznych i relacje naocznych świadków. Porteous podkreślił jednak: Jest to niepełny obraz sytuacji, gdyż komunikacja jest w Libii bardzo utrudniona. Bardzo się niepokoimy (...) czy nie dochodzi do katastrofy w sferze praw człowieka.

Rząd uniemożliwił wszelką komunikację przez internet w kraju i zagłusza połączenia telefoniczne, zarówno komórkowe, jak i stacjonarne, przez co bardzo trudno gromadzić informacje - zaznaczył.

Lekarz w Bengazi powiedział tymczasem agencji AP, że tylko do jego szpitala przewieziono w ostatnich dniach co najmniej 200 ciał demonstrantów zabitych przez siły rządowe.

W sobotę HRW informowała o 84 zabitych, z których większość zginęła właśnie w Bengazi, 1000 km na wschód od Trypolisu.

Protestujący w Libii domagają się ustąpienia libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, który rządzi krajem od 42 lat. Według źródeł medycznych i świadków policja odpowiada na protesty ostrą amunicją.