Francuskie samoloty bojowe mogą wystartować w najbliższych godzinach z Korsyki - twierdzą nadsekwańskie media. Trzeba jednak najpierw upewnić się, że w pobliżu wybrzeży Libii nie ma statków turystycznych, które Kadafi mógłby zaatakować w ramach odwetu - podkreślają paryscy eksperci.

Francuzi twierdzą, że interwencja zbrojna to duże korzyści polityczne i małe ryzyko militarne. Francuska telewizja z dumą pokazuje francuskie flagi, które libijscy powstańcy - skandujący nazwisko Sarkozy'ego - wywiesili na budynkach w Bengazi, by podziękować temu ostatniemu za przeforsowanie w ONZ rezolucji przeciwko reżimowi Kadafiego.

Teoretycznie Libia ma blisko 400 samolotów bojowych. Szef paryskiej dyplomacji Alain Juppe twierdzi jednak, że tak naprawdę dyktator dysponuje tylko kilkudziesięcioma wojskowymi samolotami i helikopterami, bo pozostałe są przerdzewiale. Do tego w większości chodzi o przestarzale rosyjskie migi i francuskie mirage'e, które według ekspertów nie są w stanie rywalizować z nowoczesnymi francuskimi maszynami typu rafale.