W Libii są brytyjscy komandosi. Takie informacje podaja media na Wyspach. Resort obrony im nie zaprzecza.

Chodzi o grupę 300 komandosów z sił szybkiego reagowania SAS. Ich głównym zadaniem jest wspieranie lotnictwa przez naprowadzenie pocisków z ziemi silnym strumieniem lasera. Według niektórych źródeł brytyjscy żołnierze już od miesiąca prowadzą działania na tyłach wroga.

Premier David Cameron z zadowoleniem przyjął informację o przejęciu przez NATO kontroli nad operacja w Libii. Dowództwo Sojuszu zapewne położy kres napięciom powstałym między Londynem i Paryżem. Dotyczyły one dalszego sposobu prowadzenia kampanii. Władze Wielkiej Brytanii zdają sobie jednocześnie sprawę, że wysyłając samoloty nad Libię muszą myśleć o strategii odwrotu. Brytyjski podatnik patrzy im na ręce. Już obliczono, że pierwsze pięć dni nalotów kosztowało skarb państwa 30 mln funtów.