Były błędy przy planowaniu remontów wagonów - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM prezes PKP Intercity Grzegorz Mędza. Dopytywany o konsekwencje dodaje, że o jego ewentualnej dymisji zdecyduje minister infrastruktury. Prezes obiecuje również, że liczba składów powinna się zwiększyć przed końcem kwietnia, ale z naszych informacji zebranych w zakładach remontowych wynika, że nawet do wakacji pasażerowie nie odczują znaczącej poprawy.

Z szefem PKP Intercity rozmawiał nasz reporter Paweł Świąder. Pytany o słynny film z dziesiątkami wagonów Intercity stojącymi na bocznicy w Warszawie, odpowiedział, że nagranie obejrzał wczoraj, i natychmiast zaczął tłumaczyć, że planowanie remontów i przeglądów przy tylu wagonach to żmudna i trudna procedura. W końcu jednak Grzegorz Mędza przyznał, że zaplanowana rezerwa wagonów okazała się za mała. Rzeczywistość pokazuje, że potrzeba więcej. Uczymy się na trudnych lekcjach. Ja mogę powiedzieć, że widzę potrzebę korekt - stwierdził. Dopytywany o to, kto popełnił błędy, odpowiedział: Kwestia niedostatecznych rezerw jest błędem całej firmy.

Nasz reporter pytał również Grzegorza Mędzę o zapowiedzi ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, który obiecał, że na Wielkanoc podróżni powinni odczuć poprawę. W odpowiedzi prezes PKP Intercity zdradził, że podczas najbliższej korekty rozkładu jazdy 1 marca zlikwiduje kilka połączeń i tymi wagonami wzmocni pozostałe składy. Twierdził też, że do końca kwietnia na tory wróci po remontach około dwustu wagonów. Paweł Świąder sprawdził te deklaracje w czterech zakładach remontowych: na tory wróci najwyżej 130 wagonów. Ale równocześnie część jeżdżących obecnie trafi na przeglądy.