Były wiceszef resortu sprawiedliwości, poseł PiS Michał Woś zaprzeczył przed komisją śledczą ds. Pegasusa, jakoby jego ministerstwo kupiło izraelski system do inwigilacji. Woś stwierdził, że resort udzielił dotacji CBA, ale nie kupił Pegasusa.

Były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski zeznał przed komisją, że w 2017 r. Woś niezgodnie z upoważnieniem podjął decyzję o przekazaniu z Funduszu Sprawiedliwości 25 mln zł CBA.

Były wiceszef MS Michał Woś zaprzecza tym zarzutom i przed komisją śledczą ds. Pegasusa stwierdził, że ówczesny szef MS Zbigniew Ziobro upoważnił go do dysponowania środkami z Funduszu Sprawiedliwości. Według niego dotacja dla CBA została udzielona "z pełnym przekonaniem". "Byłem upoważniony, by podjąć taką decyzję" - dodał.

Były wiceminister sprawiedliwości zaznaczył też, że Ministerstwo Sprawiedliwości udzieliło dotacji dla CBA na zakup Pegasua, ale go nie kupiło. "Nie jest prawdą, że Woś, Ziobro kupili Pegasusa, że Ministerstwo Sprawiedliwości kupiło Pegasusa. Nie. My zgodnie z procedurą, ja i urzędnicy ministerstwa, zgodnie z procedurą przekazaliśmy dotację dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego, co się odbywało w 100 proc. zgodnie z prawem. Wbrew narracji politycznej, którą państwo przyjęli i którą wmawiają opinii publicznej po to, żeby wywołać jakiś ferment" - zaznaczył Woś.

Michał Woś zaznaczył, że "nigdy nie otrzymał polecenia przekazania środków do CBA". Stwierdził, że standardem było również konsultowanie różnych spraw w ministerstwie, ale w tym przypadku nie jest w stanie powiedzieć czy omawiał wniosek CBA z b. szefem MS Zbigniewem Ziobrą.

Kiedy Woś dowiedział się o Pegasusie?

Kierująca pracami komisji Magdalena Sroka podczas przesłuchania pytała Wosia m.in. o to, kiedy dowiedział się o tym, że ówczesna władza podjęła decyzję o zakupie systemu Pegasus. Woś odparł, że o istnieniu Pegasusa dowiedział się w 2019 r. z artykułu "Gazety Wyborczej". Według niego w Polsce wcześniej nie funkcjonowała nazwa "Pegasus" w odniesieniu do systemu operacyjnego.

Padło zatem pytanie kolejne: kiedy Woś podpisał pierwsze dokumenty związane z zakupem "środka techniki specjalnej". Świadek odparł, że nie może odpowiedzieć na to pytanie i powołał się na niejawność informacji. Z tym z kolei nie zgodziła się Magdalena Sroka, podkreślając, że dokumenty, o których mowa nie są tajne.

"Mówimy o postępowaniu, które nie było objęte żadną klauzulą. Te dokumenty zaprezentował nam dziś Krzysztof Kwiatkowski" - podkreśliła, odnosząc się do zaprezentowanych wcześniej przez byłego szefa NIK skanów. "To są inne dokumenty" - stwierdził Woś, odmawiając udzielenia odpowiedzi na pytanie.

Przewodnicząca komisji pytała również świadka o to, czy - jako dysponent Funduszu Sprawiedliwości - rozmawiał z byłym szefem CBA Ernestem Bejdą. "Być może rozmawiałem z Bejdą, a być może nie" - odparł Woś, ponownie powołując się na niejawność dokumentów.

W odpowiedzi Sroka przedstawiła Wosiowi skierowane do ówczesnego ministra sprawiedliwości pismo autorstwa Bejdy, które wcześniej zaprezentował komisji Kwiatkowski. "Nawiązując do wcześniejszych ustaleń, zwracam się z wnioskiem o przekazanie CBA uzgodnionej kwoty w celu realizacji zadania polegającego na zakupie środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości" - odczytała Sroka.

"Rozmawiałem z Ernestem Bejdą już po złożeniu wniosku. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy wcześniej były jakieś ustalenia dotyczące wniosku" - powiedział Woś.

Polskie służby nie miały narzędzi

Za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości, w polskim MS wielokrotnie poruszano problem braku systemu do prowadzenia kontroli operacyjnej, która działałaby gdy przestępcy porozumiewają się przy pomocy kodowanego sygnału ze specjalnych aplikacji. Michał Woś przyznał, że wielokrotnie rozmawiał o tej kwestii z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą.

"Państwo polskie było głuche i ślepe na działania kryminalistów, którzy przeszli ze zwykłych telefonów, zwykłych smsów na aplikacje na swoich smartfonach i zaczęli komunikować się, organizować działalność przestępczą" - powiedział Woś, który wyjaśniał podczas swobodnej wypowiedzi przed komisją powody, dla których konieczne było zakupienie przez służby nowoczesnego systemu kontroli inwigilacji przestępców.

Podkreślił też, że mimo iż w przestrzeni publicznej panowało przekonanie, że inwigilacja Pegasusem była w Polsce na masową skalę, to jednak dotyczyła - jego zdaniem - niewielkiej liczby osób. "W roku najczęstszego jego użycia, czyli w roku 2021, to było około 200 zgód nałożonych na około 100 osób (...), a innymi laty, kiedy był stosowany, nawet to nie przekroczyło 100 osób" - podał Woś.

Przypomniał też, że za każdym razem użycia inwigilacji sądy muszą wydać na to zgodę. Przytoczył przy tym ocenę obecnego szefa MS, prokuratora generalnego Adama Bodnara, który powiedział, że nie zna przypadku użycia Pegasusa bez zgody sądu.

Posłowie PiS poza obradami komisji

Po złożeniu zeznań przez b. prezesa NIK, senatora KO Krzysztofa Kwiatkowskiego, członkowie komisji chcieli przystąpić do przesłuchania drugiego świadka, b. wiceministra sprawiedliwości Michała Włosia. Jednak zanim do tego doszło, w trakcie dyskusji nad wnioskami formalnymi, w związku z - jak mówiła szefowa komisji Magdalena Sroka (PSL-TD) - ponownym utrudnianiem jej prac przez Sebastiana Łukaszewicza (PiS), podjęła decyzję o wykluczeniu go ze środowego posiedzenia.

"Na podstawie uprawnienia, które przysługuje mi jako przewodniczącej komisji, na podstawie art. 11 c ust. 3 wykluczam pana z dzisiejszego posiedzenia" - zwróciła się do Łukaszewicza.

Salę opuścili również posłowie PiS: Jacek Ozdoba i Mariusz Gosek. "Łamie pani prawo, pani przewodnicząca" - powiedział Ozdoba.